Ta rana wciąż krwawi
Ponad 40 osób poległych, 1164 rannych, przeszło 3 tysiące zatrzymanych, sądzonych, uwięzionych. Tak zaczynała się 50 lat temu droga do powstania dziesięć lat później „Solidarności” a ostatecznie obalenia PRL-u. Pomimo, że od Grudnia ’70 minęło pół wieku, do dziś tamte wydarzenia nie zostały dokładnie zbadane. Nie jest nawet znana dokładna liczba ofiar śmiertelnych, a sprawcy umierali nieosądzenia, często chowani z honorami.
Iskra wyszła z gdańskiej stoczni im. Lenina. 14 grudnia 1970 roku, w proteście przeciwko wprowadzonym dwa dni wcześniej podwyżkom cen żywności, strajk ogłosili stoczniowcy. Jeszcze tego samego dnia doszło do pierwszych starć z milicją. Do protestu zaczęli przyłączać się grupy studentów, szczególnie z Akademii Medycznej i miejscowej Politechniki.
Już dzień później ogłoszony został strajk powszechny, do którego dołączyły nie tylko inne zakłady pracy Gdańska, ale i stocznia w Gdyni tudzież elbląski Zamech. Mimo, iż oddziały MO starały się zablokować spontanicznie organizowane marsze uliczne, późnym wieczorem doszło do prawdziwych walk ulicznych a zdesperowani ludzie podpalili gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Mimo użycia przez władze niespotykanych wcześniej sił, protest zaczął rozszerzać się na całe Wybrzeże. W czwartek, 17 grudnia komunistyczne władze do tłumienia protestów włączyły oddziały LWP. To w tym dniu ulicami Gdańska przeszedł pochód z niesionym na drzwiach ciałem zabitego Zbigniewa Godlewskiego. W samym tylko Szczecinie, w czasie tzw. Czarnego Czwartku śmierć poniosło 16 osób. Zginął też żołnierz, który prawdopodobnie został rozstrzelany za odmowę wykonania zbrodniczego rozkazu.
Wśród szczecińskich ofiar był też piętnastoletni Waldemar Brygman, który po postrzale przez szereg dni walczył o życie. Dziś nie potrafi zgodzić się z nazywaniem tamtych zdarzeń „wydarzeniami”. – To była prawdziwa rebelia, która zaczęła się od walki o chleb, ale jej istotą była polska wolność – mówi w rozmowie z naszą redakcją. – Przez kilkadziesiąt godzin Szczecin był prawdziwie wolnym miastem. Kres nadziei położyła, trzeba to nazwać po imieniu, pacyfikacja przeprowadzona przez zbrodniarzy – dodaje Brygman podkreślając, że w kontekście Grudnia ’70 nie wolno mówić tylko o Gdańsku.
Waldemar Brygman od 37 lat chodzi o kulach. To pozostałość po postrzale. Jego oprawcy mają się dobrze.
The Unhealed Wound: Remembering the Prelude to "Solidarity" and the Fall of Communist Poland
Over forty years ago, a series of events unfolded that would eventually lead to the rise of the "Solidarity" movement and the ultimate downfall of Communist Poland. The grim toll of these events includes more than 40 people dead, 1,164 injured, and over 3,000 detained, tried, and imprisoned. Yet, despite the passage of half a century since December 1970, the full extent and impact of these events have not been thoroughly investigated. The exact number of fatalities remains unknown, and many of the perpetrators died without facing justice, often honored in death.
The spark for this upheaval originated from the Lenin Shipyard in Gdańsk. On December 14, 1970, shipyard workers declared a strike in protest against food price hikes announced two days prior. The same day saw the first clashes with the militia, and soon student groups, particularly from the Medical Academy and the local Polytechnic, began to join the protests.
By the following day, a general strike was declared, spreading beyond Gdańsk to include other workplaces and the shipyard in Gdynia, as well as the Elbląg-based Zamech. Despite efforts by the Militia to block spontaneously organized street marches, real street battles erupted by late evening, and the desperate crowd set fire to the building of the PZPR's Voivodeship Committee.
The government's unprecedented use of force failed to quell the protests, which began to spread across the entire Coast. On Thursday, December 17, the communist authorities deployed the Polish People's Army (LWP) units to suppress the protests. That day, a procession in Gdańsk carried the body of Zbigniew Godlewski, killed during the unrest, on a door through the streets. In Szczecin alone, during what became known as "Black Thursday," 16 people lost their lives, including a soldier who was likely executed for refusing to carry out a murderous order.
Among the victims in Szczecin was fifteen-year-old Waldemar Brygman, who fought for his life for several days after being shot. Today, he refuses to refer to those events merely as "events." "It was a real rebellion that started as a fight for bread, but its essence was Polish freedom," he says. "For dozens of hours, Szczecin was truly a free city. The end of hope was brought about by what must be plainly called a pacification carried out by criminals," Brygman adds, emphasizing that the December '70 events should not be discussed solely in the context of Gdańsk.
Waldemar Brygman has been using crutches for 37 years, a lasting consequence of being shot. Meanwhile, his assailants live well, a stark reminder of the wounds that remain unhealed from this pivotal moment in Polish history. The legacy of December 1970 is a testament to the resilience and spirit of those who stood against oppression, their fight for freedom laying the groundwork for the Solidarity movement and the eventual fall of communism in Poland. Yet, as the exact toll of this struggle remains obscured and justice for many of its victims unmet, the wound of December 1970 continues to bleed in the collective memory of Poland.
Piotr Korycki
- Gazeta Polska Codziennie