banner

Free Genealogy

since 1995

Rozkład i upadek Cesarstwa Rzymskiego

Teksty źródłowe do nauki historji w szkole średniej
z zachowaniem pisowni i słownictwa oryginału.
Zeszyt 12

Kraków 1923 rok

Nakładem Krakowskiej Spółki Wydawniczej
Druk W. Ł. Anczyca i Spółki w Krakowie.

W świetle źródeł przedstawił
Ludwik Piotrowicz
Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego

Spis treści

Dioklecjan i jego reformy

Absolutyzm Dioklecjana

(Aureljusz Wiktor, De Caesaribus 39. 1-5 i 8).

Walerjusz Dioklecjan... był wybitnym mężem, choć nie bez ujemnych cech charakteru. On pierwszy wprowadził wyszukane, złotem tkane jedwabne szaty purpurowe i drogimi kamieniami wysadzane obuwie... Pierwszy też od czasów Kaliguli i Domicjana polecił nazywać się publicznie panem i bogiem, i przy powitaniu cześć sobie boską oddawać... Te ujemne cechy były jednak przysłonięte jego zaletami i choć się panem kazał nazywać, był ojcem swoich poddanych.

(Eutropjusz, Breviarum historiae Romanae IX 26)

Dioklecjan pierwszy państwu rzymskiemu odebrał wolność, a zaprowadził formę rządów monarchiczną.

System współrządów

(Aureljusz Wiktor, "De Caes..." 39. 17-48 w skróceniu).

Kiedy w Gallji powstały zaburzenia chłopów i rozbójników, czyli tzw. Bagaudów i ci spustoszywszy kraj szeroko, poczęli na miasta napadać, zamianował Dioklecjan cesarzem wiernego przyjaciela swego, Maksymjana, człowieka o niewielkiem wykształceniu, ale dobrego i zdolnego żołnierza. Czczony potem jako bóg przybrał Maksymjan przydomek: Herkuljusz, podobnie jak Dioklecjan przydomek: Jowjusz... Ponieważ współcześnie Persowie trapili okrutnie wschodnie prowincje, Afrykę plemiona maurytańskie, a nadto w Egipcie wystąpił nowy uzurpator, więc dobrał sobie pomocników z tytułem Cezarów w osobach Konstancjusza i Galerjusza, których złączyli ze sobą węzłem powinowactwa. Po zerwaniu dawniejszych związków małżeńskich pierwszy otrzymał pasierbicę Herkuljusza, drugi córkę Dioklecjana... Ojczyzną ich wszystkich było Illirykum, a choć posiadali niewiele wykształcenia, to jednak zaprawieni w ciężkich warunkach życia wiejskiego i służby wojskowej byli doskonałymi władcami państwa... Ponieważ zatem ciężył dotkliwie nawał wojen, o których wspomniałem, więc podzielili państwo na 4 części w ten sposób, że Konstancjusz otrzymał obszar Gallji za Alpami, Herkuljusz Afrykę i ltalję, Galerjusz Illirykum aż do cieśniny pontyjskiej, a resztę (t j. Wschód) Dioklecjan...

(Dzięki energji nowych władców zabezpieczone zostały w zwycięskich wojnach wszystkie granice państwa). Z niemniejszą sumiennością spełniali zadania pokojowe przez wydanie i stosowanie sprawiedliwych praw... Prastarych prawideł religijnych przestrzegano najsumienniej, Rzym jakoteż inne miasta zwłaszcza Kartagina, Medjolan i Nikomedja zostały w podziwienia godny sposób przyozdobione nowemi i pięknemi budowlami... Po uroczystym obchodzie 20-lecia swego panowania złożył Dioklecjan rządy i do tego samego skłonił, choć z wielką trudnością, Herkuljusza... Na ich miejsce wstąpili na tron Konstancjusz i Galerjusz, a Sewerus i Maksyminus, również z Illirykum pochodzący, zostali Cezarami, przyczem pierwszy otrzymał Italje, drugi Wschód, którym dotąd zarządzał Jowjusz.

Prześladowanie chrześcijan za Dioklecjana

W dążnościach swoich do przeprowadzenia zupełnej niwelacji wszelkich żywiołów w państwie i ugięcia ich wobec absolutnej władzy cesarza-boga, spotkał się Dioklecjan z oporem ze strony chrześcijan, którzy, rzecz jasna, z pojęciem bóstwa cesarza pogodzić się nie mogli. Stąd nowe na wielką skalę podjęte prześladowanie chrześcijan.

(Euzebjusz Hist. Kościoła VIII, 2 i 6)

Było to w 19 r. panowania Dioklecjana (w r. 303) w miesiącu Dystros, który u Rzymian nazywa się marzec, kiedy około czasu zbliżania się uroczystości, poświeconej wspomnieniu męki Zbawiciela, wszędzie rozwieszono rozporządzenia cesarskie, nakazujące kościoły zrównać z ziemią, a pisma święte spalić. Zarządzały one dalej, że ci, którzy piastowali jakiś urząd zaszczytny, mają go utracić, a ci, którzy znajdowali się w stosunku służbowym, mają stracić wolność, jeśliby trwali w przywiązaniu do chrześcijaństwa. Tak brzmiało, pierwsze przeciw nim skierowane rozporządzenie. Wkrótce potem pojawiły się inne rozporządzenia, które postanawiały, że wszyscy naczelnicy gmin chrześcijańskich we wszystkich miejscowościach mają być wpierw uwięzieni, a następnie na wszelki sposób zmuszeni do złożenia ofiar... Po tych pierwszych rozporządzeniach przyszło potem dalsze, w którem wydano rozkaz uwolnić tych uwięzionych, którzy złożyli ofiary, a natomiast tych, którzy się wzbraniali, zamęczyć niezliczonemi torturami. Jakżeż kto potrafiłby zliczyć rzeszę męczenników w poszczególnych prowincjach, zwłaszcza w Afryce, Maurytanji Tebaidzie i Egipcie?

Taryfa maksymalna Dioklecjana

(Laktancjusz, De mort persecut. 7)

Wywoławszy ogromna drożyznę różnemi niegodziwemi zarządzeniami, usiłował Dioklecjan prawem oznaczyć ceny wszelkich towarów. Z błahych i nieznacznych powodów wiele wówczas krwi przelano. Wobec grozy, jaką rzucił, nie pojawiały się w handlu żadne towary, tak, że jeszcze gorsza drożyzna nastała, aż prawo z konieczności - lecz już po straceniu wielu - zostało zniesione.

(Corpus inscript. lat. III p. 824 sqq. w skróceniu)

Imperator Cezar Gajusz Aureljusz Walerjus Dioklecjan nie zwyciężony Augustus, najwyższy kapłan, największy zwycięzca Germanów, Sarmatów, Persów, Brytanów, Karpów, Armeńczyków, Medów, Adiabenów, w 18 roku władzy trybuńskiej po 7-mym konsulacie, 18 razy obwołany imperatorem, ojciec ojczyzny, prokonsul i imperator Cezar M. Aur. Wal. Maksymjan... niezwyciężony Augustus... i Flawjusz Wal. Konstancjusz... najszlachetniejszy Cezar i Galerjusz Wal. Maksymjan... najszlachetniejszy Cezar mówią: ..."Czyż jest kto o tak stępiałem sercu i tak pozbawiony zmysłu ludzkości, iżby mógł nie wiedzieć i nie czuć, że przy sprzedaży towarów w wielkim czy drobnym handlu taka się rozpowszechniła samowola w oznaczaniu cen, iż wyuzdana żądza grabienia" nie daje się złagodzić ani obfitością rzeczy, ani urodzajem lat... Tem powodowani... postanowiliśmy ustanowić nie ceny na towary - bo takie zarządzenie uważamy za niesłuszne wobec faktu, że niekiedy bardzo wiele prowincyj chlubi się szczęściem upragnionej taniości - lecz granice cen, aby w razie pojawienia się jakiejś fali drożyzny... chciwość, która nie zna granic, znalazła kres w granicach naszego rozporządzenia i punktach wytycznych, mającego ją miarkować prawa. Wolą więc naszą jest, aby ceny, które podaje załączony poniżej spis, były tak przestrzegane w całem państwie naszem, by wszyscy wiedzieli, że ich przekraczać nie wolno, przyczem nie usuwa się bynajmniej błogosławieństwa taniości w tych miejscowościach, gdzie daje się stwierdzić obfitość rzeczy. Te bowiem mamy na oku, powściągając chciwość przez oznaczenie kresu.

Zarazem... postanawiamy, że ten, ktoby wbrew brzmieniu tego rozporządzenia zuchwale postąpił, ma być śmiercią karany. Niech nikt nie uważa tego wymiaru kary za srogi, skoro z łatwością może się uchylić od niebezpieczeństwa przez przestrzeganie miary. Od kary tej i ten nie będzie wolny, ktoby mając artykuły potrzebne do życia, czy też do użytku, po tem ograniczeniu zawartem w rozporządzeniu uważał za stosowne je schować, ponieważ kara powinnaby być nawet cięższa dla tych, którzy powodują brak, aniżeli dla tych, którzy naruszają rozporządzenie.

Odwołujemy się więc do sumienia wszystkich, aby postanowienia tego, służącego dobru ogólnemu z życzliwem posłuszeństwem i należną sumiennością przestrzegali, zwłaszcza, że ma ono na celu przyjść z pomocą nie pojedynczym miastom, ludom i prowincjom, ale światu całemu, na którego zgubę działa z zaciekłością nadzwyczaj mała grupa ludzi powodowanych chciwością, nie dającą się nasycić czy złagodzić ani obfitością czasu, ani bogactwami, stanowiącemi cel ich dążeń.

Ceny, których przy sprzedaży poszczególnych towarów nie wolno przekraczać, są następujące (w wyciągu):

1.płody rolne:
jęczmień 1 modius[1] 100 denarów[2]
owies 1 modius 30 denarów
groch 1 modius 80 denarów
2.napoje:
wina (różne) 1 sextarius[3] 30 denarów
piwo 1 sextarius 2 denary
3.mięso:
wieprzowe 1 funt[4] 12 denarów
wołowe 1 funt 8 denarów
szynka 1 funt 20 denarów
gęś tuczona 1 szt. 200 denarów
zając 1 szt. 150 denarów
4.ryby:
ryba morska 1 funt 24 denary
ryba rzeczna 1 funt 12 denarów
ostrygi 100 szt. 100 denarów
5.warzywa,jaja,owoce:
5 sałat ogrodowych 4 denary
10 ogórków 4 denary
25 szparag ogrodowych 6 denarów
4 jaja 4 denary
100 kasztanów 4 denary
10 jabłek I gatunek 4 denary
20 jabłek II gatunek 4 denary
1 cytryna 24 denary
25 fig. 4 denary
8 suszonych daktyli 4 denary
6.płace robotników:
robotnik za dzień pracy prócz wyżywienia 25 denarów
murarz za dzień pracy prócz wyżywienia 50 denarów
cieśla za dzień pracy prócz wyżywienia 50 denarów
stolarz za dzień pracy prócz wyżywienia 50 denarów
malarz pokojowy za dzień pracy prócz wyżywienia 75 denarów
malarz obrazów za dzień pracy prócz wyżywienia 150 denarów
kowal za dzień pracy prócz wyżywienia 50 denarów
golarz za jedno ogolenie za dzień pracy prócz wyżywienia 2 denary
roznosiciel wody za cały dzień pracy + wyżywienie 25 denarów
czyściciel kanałów za cały dzień pracy + wyżywienie 25 denarów
pisarz książek za najlepsze pismo wierszy 100 denarów
za pismo "zwyczajne" wierszy 100 denarów
7.płace nauczycieli i adwokatów:
nauczyciel elementów za 1 ucznia miesięcznie 50 denarów
nauczyciel rachunków za 1 ucznia miesięcznie 75 denarów
nauczyciel stenografji za 1 ucznia miesięcznie 75 denarów
nauczyciel języka łac. grec. i geometrji za 1 ucznia miesięcznie 200 denarów
nauczyciel wymowy za 1 ucznia miesięcznie 250 denarów
adwokat za wniesienie skargi 250 denarów
adwokat za termin 1000 denarów
8.obuwie:
1 para żołnierskich butów 100 denarów
1 para pantofli męskich 60 denarów

i t.d., i t.d.


Przypisy

  1. Modius - łac. - miara pojemności materiałów sypkich (8,733 litra), korzec.
  2. Denar (łac. denarius) – srebrna moneta rzymska. Pierwszy raz została wybita w około 214 roku p.n.e.
  3. Sextarius - łac. - miara pojemności płynów (0,545 litra)
  4. Funt rzymski - waga 1 asa miedzianego (327,45 g). As miedziany (aes rudae) to płytka miedziana, która była środkiem płatniczym na terenie Rzymu i w kilku innych miastach.

Konstantyn Wielki i zwycięstwo chrześcijaństwa

Wojna między Maksencjuszem a Konstantynem

(Laktancjusz, De mart persecut. 44)

Wszczęła się już między nimi wojna domowa. A chociaż Maksencjusz bawił w Rzymie, ponieważ otrzymał przepowiednię, że zginie, jeśli poza mury miasta ruszy, to jednak prowadził wojnę przez zdolnych wodzów. Posiadał on większe siły, ponieważ rozporządzał wojskiem ojca swego (Maksymjana) i swojem własnem, które niedawno zaciągnął z pośród Maurów i Getulów. W utarczkach brali też górę żołnierze Maksencjusza, aż wreszcie Konstantyn na wszystko przygotowany z całem wojskiem przybliżył się zuchwale do stolicy i stanął w okolicy mostu Mulwijskiego... We śnie otrzymał Konstantyn zlecenie, aby umieścił na tarczach niebiański znak Boga i tak stoczył walkę. Zrobił według rozkazu i umieścił na tarczach monogram Chrystusa z przewróconej litery X, której górny koniec był zagięty w półkole. Uzbrojone tym znakiem wojsko chwyciło za oręż, gdy nieprzyjaciel ruszył naprzód bez wodza i przekroczył most. Starły się ze sobą szeregi, z obu stron z największą zaciętością walczono, ani ci ani tamci nie myśleli o ucieczce. Tymczasem w mieście powstały zaburzenia, poczęto łajać cesarza jako zdrajcę dobra ogólnego, a gdy się pokazał publicznie - właśnie bowiem w dniu swoich urodzin wydawał igrzyska cyrkowe - lud nagle jednogłośnie zawołał, że Konstantyna nie można zwyciężyć. Zmieszany tym okrzykiem wypadł i wezwawszy kilku senatorów kazał zajrzeć do ksiąg sybillińskich. Znaleziono w nich przepowiednie, że w dniu tym zginie wróg Rzymian. Nabrawszy nadziei zwycięstwa skutkiem tej odpowiedzi, wyruszył z miasta i przybył na pole walki. Most za nimi został zerwany. Na widok jego walka się ożywiła, lecz ręka Boża zaciążyła nad jego szeregami. Wojska Maksencjusza zostały rozgromione, on sam rzucił się do ucieczki i skierował się ku mostowi, który był zerwany. Popychany tłumem uciekających, strącony został do Tybru. W ten sposób skończyła się wreszcie ta zacięta wojna i cesarz Konstantyn powitany został w Rzymie z wielką radością zarówno senatu jak ludu.

Edykt medjolański 313 r.

(Laktancjusz , De mart. persecut. 48)

Gdyśmy się zeszli szczęśliwie w Medjolanie, tak ja cesarz Konstantyn, jak i ja cesarz Licynjusz i omawialiśmy wszystko, co dotyczy dobra i bezpieczeństwa publicznego, uznaliśmy za rzecz konieczną, między innemi zarządzeniami zdaniem naszem dla wielu ludzi pożytecznemi, wydać przedewszystkiem i to, które się do czci Bóstwa odnosi, a mianowicie, by chrześcijanom i wszystkim dać zupełną wolność wyznawania religji, jaką kto zechce. W ten sposób bowiem Bóstwo w swej niebieskiej siedzibie i dla nas i dla wszystkich, którzy są władzy naszej poddani, będzie można zjednać i usposobić łaskawie.

To też kierując się zdrowym i trafnym rozsądkiem, uznaliśmy za konieczne powziąć postanowienie, że uważamy, iż nikomu nie należy wzbraniać, czy kto odda swą duszę wyznaniu chrześcijańskiemu, czy też tej religji, jaką sam uważa za najodpowiedniejszą dla siebie, a to dlatego, by najwyższe Bóstwo, któremu cześć według swobodnego przekonania oddajemy, mogło nam we wszystkich okolicznościach okazać zwykłą swą przychylność i życzliwość. Dlatego niechaj Twa Dostojność przyjmie do wiadomości, że po usunięciu wszelkich wogóle zastrzeżeń, które w poprzednich pismach wystosowanych do Twego urzędu zdawały się dotyczyć chrześcijan, teraz otwarcie i poprostu każdy z tych, którzy posiadają chęć wyznawania religji chrześcijańskiej, może to nadal robić, nie narażając się na żadne dochodzenia i przykrości. Uważaliśmy za rzecz potrzebna zlecić to jak najwyraźniej Twej trosce, abyś wiedział, że daliśmy tymże chrześcijanom zupełną i bezwzględną swobodę wyznawania swojej religji. A skoro tym udzieliliśmy, jak widzisz, tego zezwolenia, to rozumie Dostojność Twoja, że w interesie pokoju naszego wieku także i innym zostawiliśmy nieograniczoną i pełną swobodę wyboru religji czy wyznania, by każdy mógł swobodnie czcić to bóstwo, jakie sobie wybrał, ponieważ nie chcemy żadnej religji czynić ze swej strony jakiejkolwiek ujmy...

Arjanizm

(Sulpicjusz Sewerus - Kronika II 35, 3-4; 36, l, 4; 40, 1-3)

Zasady, które głosili Arjanie, były następujące: Bóg Ojciec dla odkupienia świata zrodził Syna i mocą swoją z niczego stworzył Boga nowego, drugiego, o nowej i odmiennej substancji; był zaś czas, kiedy Syna nie było. Z powodu tej błędnej nauki zwołany został z całego świata sobór do Nicei (w r. 325). Zebrało się tam 318 biskupów, spisano pełne zasady wiary, potępiono herezję arjańską, a cesarz zatwierdził uchwały biskupie. Arjanie nie odważywszy się wystąpić przeciw prawdziwej wierze, jak gdyby przycichli i nie różnili się w zdaniu, wmieszali się w gminy kościelne. W sercach ich pozostała jednak wszczepiona nienawiść do katolików, ponieważ zaś nie mogli otwarcie spierać się z nimi o zasady wiary, godzili w nich przez podstawionych oskarżycieli i zmyślone oskarżenia. I tak przedewszystkiem napadli na biskupa aleksandryjskiego Atanazjusza, męża świętego, który w soborze nicejskim brał udział jako diakon, i w czasie jego nieobecności przeprowadzili jego skazanie... a na cesarzu wymogli, że Atanazjusz został wysilany do Gallji na wygnanie... Później już nie skrycie, jak przedtem, lecz otwarcie i publicznie głosili karygodne zasady heretyckie, co więcej tłumacząc na swą korzyść uchwałę soboru nicejskiego, którą spaczyli przez dodanie jednej litery, prawdę niejako mgłą osłonili. Twierdzili bowiem, że tam gdzie napisano greckim alfabetem homo-usion, t. j. z jednej substancji, napisane jest greckim alfabetem homoi-usion co znaczy - z podobnej substancji, przyznając podobieństwo, byle odjąć jedność substancji, bo duża jest różnica między jednością a podobieństwem; i tak n. p. obraz ciała ludzkiego jest podobny do ciała, a przecież nie jest człowiekiem. Niektórzy z nich jednak nawet dalej się posunęli, wysuwając twierdzenie (słowo w greckim alfabecie) anomoiusia, t. j. niepodobnej substancji. Walki te tak się zaogniły, że świat cały został uwikłany w tego rodzaju karygodne spory.

Przeniesienie stolicy do Konstantynopola

(Excerpta Valesiana 30)

Dla uświetnienia zwycięstwa swego nad Licynjuszem nazwał Konstantyn dawne Bizancjum Konstantynopolem i jakby swoje miasto ojczyste z wielką je wspaniałością przyozdobił, starając się, aby Rzymowi dorównało. Ze wszystkich stron ściągał do niego mieszkańców i ogromne sumy na nich wydawał, tak, że wyczerpał na to niemal wszystkie swoje skarby i dochody cesarskie. Ustanowił tu nawet senat drugiego rzędu, którego członkowie otrzymali tytuł clari.

Śmierć Konstantyna W. w r. 337

(Sozomenus - Hist. eccles. I 34, w skróceniu)

Cesarz już pierwej podzielił państwo między swych synów jako cezarów, oddawszy Kanstantynowi i Konstansowi części zachodnie, Konstancjuszowi zaś część wschodnią. Czując się słabym na ciele, wyjechał do Helenopolis w Bitynji, by skorzystać z tamtejszych cieplnych z natury kąpieli. Ponieważ jednak stan jego się pogarszał, przeniósł się da Nikomedji i tam bawiąc na przedmieściu przyjął chrzest święty... W kilka dni potem umarł, licząc prawie 65 lat, w 31 roku panowania. Ciało jego zastało w złotej trumnie przewiezione do Konstantynopola i złożone w kościele pod wezwaniem Apostołów, gdzie sobie Konstantyn jeszcze za życia przygotował grobowiec.

Rozporządzenie ces. Konstancjusza przeciw poganom

(Codex Iustin. I 11, 1)

Cesarz Konstancjusz do Taurusa, pref. pret.:
Postanawiamy, aby we wszystkich miejscowościach i miastach zamknąć natychmiast świątynie i przez wzbronienie dostępu odebrać wszystkim straceńcom możność grzeszenia. Wolą naszą jest również, aby wszyscy powstrzymali się od składania ofiar. Jeśliby ktoś popełnił przypadkiem tego rodzaju przestępstwo, ma być mieczem ścięty, a majątek straconego ma ulec konfiskacie na rzecz skarbu. Podobnie karani mają być namiestnicy prowincyj, jeśliby zaniechali ścigania tych przestępstw.
Dan 1 grudnia za konsulatu Konstancjusza (po raz siódmy) i Konstansa (po raz trzeci) (= w r. 354).

Reakcja pogaństwa za Juliana Apostaty

Juljan Odstępca

(Ammjanus Marcellinus XXII, 5.1-3)

Od najwcześniejszej młodości skłaniał się Juljan coraz wyraźniej ku czci bogów, a skłonność ta, w miarę jak dorastał, stawała się coraz namiętniejszą. Żywiąc jednak wiele obaw, chował wszystko, co czynił w tym kierunku, w największej możliwie tajemnicy. Kiedy wszakże odpadły te względy, których się przedtem obawiał, i spostrzegł, że nadszedł czas do swobodnego działania, jak zechce. Odsłonił tajemnicę swego serca i w otwartych, stanowczych rozporządzeniach rozkazał otworzyć świątynie i ku czci bogów składać na ołtarzach zwierzęta ofiarne. Aby zaś utrwalić skutek swych rozporządzeń, poróżnionych ze sobą kierowników chrześcijan, przypuścił do swego dworu i wezwał ich, aby zaniechawszy sporów, każdy spokojnie i bez ograniczeń służył swojej religji.

(Orozjusz VII 30, 2-3)

Religję chrześcijańską podstępnie raczej aniżeli mocą swej władzy prześladował i aby zniszczyć wiarę Chrystusową a przywrócić kult bałwanów, starał się pociągać ludzi raczej zaszczytami, aniżeli zmuszać ich torturami. Otwarcie jednak wydał rozporządzenie, że żadnemu chrześcijaninowi nie wolno być nauczycielem nauk wyzwolonych.

Środki moralnego podniesienia pogaństwa

Cesarz Juljan do Arsacjusza, arcykapłana Galicji.

(Sozomenus Hist. eccles. V 16)

Religja helleńska jeszcze nie ożywiła się tak, jakbyśmy tego pragnęli, z winy nas samych, którzy ją wyznajemy. To bowiem, co bogowie zrobili, jest wielkie i wspaniale, ponad wszelkie życzenie, ponad wszelką nadzieję. Niedawno przedtem bowiem nikt nawet nie śmiał się modlić o taką przemianę. A my sądzimy, że to wystarcza? Nie patrzymy, co w pierwszym rzędzie przyczyniło się do wzmożenia zabobonu chrześcijańskiego. Ludzkość wobec obcych, troska o grzebanie zmarłych, udana surowość obyczajów w życiu. Każdą z tych zalet i my, jak sądzę, winniśmy szczerze stosować. Nie wystarcza, że ty jeden jesteś taki, wszyscy kapłani, jacy są w Galileji, powinni być tacy. Przez zawstydzanie ich lub przez namowy pobudzaj ich gorliwość, albo odbierz im godność kapłańską, jeśli razem z żonami, dziećmi i służbą czci bogom nie będą oddawać, lecz znosić będą, że służba, albo synowie czy żony są Galilejczykami. Następnie napomnij kapłanów, aby nie uczęszczali do teatru, nie pili po szynkach, ani też nie uprawiali żadnej sztuki czy zajęcia hańbiącego i nagannego. W każdem mieście urządź liczne domy gościnne, aby ludzie obcy nietylko z pośród naszych, ale i z innych, o ile tylko potrzebować będą wsparcia, mogli korzystać z naszej miłości bliźniego. O środkach na ten cel pomyślałem. Kazałem bowiem składać każdego roku w całej Galacji 30.000 miar pszenicy i 60.000 miar wina. Piąta część z tego należy rozdać między biednych usługujących kapłanom, a resztę powinniście rozdzielić między obcych i żebrzących. Haniebną bowiem jest rzeczą, jeśli nikt z żydów nie żebrze, a ci bezbożni Galilejczycy oprócz swoich ludzi żywią i naszych. Nasi bowiem zupełnie są pozbawieni pomocy od nas. Pouczaj wyznawców helleńskiej religji, aby przyczyniali się do tego rodzaju dzieł by wsi helleńskie składały bogom pierwociny plonów. Przyzwyczajaj ich do takiej dobroczynności, pouczaj ich, że tak było u nas zdawien dawna. U Homera bowiem mówi Eumajos:

"Grzech byłby i biedniejszym niźli ty żebrakiem
Gardzić i w próg nie puszczać. Tułacz czy ubogi
Jest pod Zeusa opieką. Datek choć nie drogi
Lecz szczery nam przystoi"

Śmierć Juljana. Jego charakter

(Eutropjusz, X 16)

Objąwszy rządy Juljan, po wielkich przygotowaniach wydał wojnę Persom. W wyprawie jego i ja brałem udział. Kilka miast i grodów perskich przyjął w poddaństwo lub siłą zdobył, spustoszył Assyrję i jakiś czas stał obozem pod Ktesifontem. Wracając jako zwycięzca, kiedy zbyt nierozważnie wdał się osobiście w walkę, zginął z ręki nieprzyjacielskiej 25 czerwca (363 r.) w 7-mym roku panowania, mając lat 32. Między bogów został zaliczony. Mąż, to był znamienity, który doskonale byłby kierował państwem, gdyby losy mu pozwoliły. W naukach wyzwolonych był świetnie wykształcony, w greckich nawet bieglejszy, tak dalece, że jego łacińskie wykształcenie bynajmniej nie dorównywało greckiemu. Posiadał niezwykły dar wymowy i to bez przygotowania, pamięć miał bardzo trwałą, w niejednym względzie bliższy był filozofa. Wobec mieszkańców prowincyj bardzo był sprawiedliwy, poznosił pewne podatki, o ile to dało się zrobić. Chciwy był sławy i stąd często nieumiarkowany, religję chrześcijańską prześladował, wstrzymując się jednak od rozlewu krwi. W wielu względach podobny był do M. Aureljusza, z którym nawet usiłował współzawodniczyć.

Polityka kościelna późniejszych cesarzy

Walentynjan (364-375) i Walens (364-378)

(Sokrates, Hist. eccles. IV 1)

Kiedy (wyniesiony przez wojsko po śmierci Juljana) cesarz Jowjan umarł (po paru miesiącach panowania) 17 lutego (364 r.), żołnierze jego wyruszyli z Galacji i po 7 dniach przybyli do Nicei w Bitynji. Tutaj jednogłośnie obwołali cesarzem Walentynjana pochodzącego z Pannonji, z miasta Cybalis. Jako dowódca okazał był wielką znajomość sztuki wojskowej. Człowiek to wielkiego ducha, zawsze też wydawał się wyższy od tego stanowiska, które chwilowo zajmował. Wybrany więc cesarzem zaraz pośpieszył do Konstantynopola i w 30 dni po swojem wyniesieniu przyjął brata swego Walensa do współudziału w rządach. Obaj byli chrześcijanami, różnili się jednak co do wyznania. Walentynjan bowiem był wyznawcą zasad wiary ustalonych na soborze Nicejskim, Walens zaś byl zwolennikiem wyznania arjańskiego. Obaj też byli gorącymi wyznawcami swej wiary. Za panowania Juljana, kiedy Walentynjan był trybunem wojskowym, a Walens należał do dworu cesarskiego, okazali obaj swoją żarliwość. Kiedy bowiem zmuszano ich do złożenia ofiary bogom, woleli raczej złożyć pasy żołnierskie, niż wyrzec się chrześcijaństwa. Mimo to Juljan, wiedząc, jak są pożyteczni dla państwa, żadnego z nich nie usunął z wojska, podobnie zresztą jak i Jowjana, który po nim został cesarzem. Jako cesarze w sprawach państwowych początkowo najzupełniej byli ze sobą zgodni, różnili się jednak, jak rzekłem, w stosunku do chrześcijaństwa, w różny też sposób postępowali z chrześcijanami. Walentynjan bowiem popierał wprawdzie swoich współwyznawców, ale Arjan bynajmniej nie prześladował, Walens zaś starał się szerzyć arjanizm i srogo prześladował inaczej wierzących. Walentynjan objął zachodnią część państwa a Walens pozostał w Konstantynopolu.

Teodozjusz (379- 395)

a) Charakterystyka Teodozjusza.

(Epitome de Caesaribus 48, w skróceniu)

Teodozjusz, Hiszpan z pochodzenia, mianowany cesarzem w Syrmjum przez cesarza Gracjana z (którego był szwagrem) panował lat 17. Był on rozszerzycielem państwa i znakomitym jego obrońcą. Hunnów bowiem i Gotów, którzy je nękali za Walensa, w rozmaitych walkach zwyciężył. Z Persami na prośby ich zawarł pokój. Uzurpatora Maksymusa, który zabił Gracjana (w r. 383) i przywłaszczył sobie Gallję, rozbił pod Akwileją (w r. 388). Zwyciężył także uzurpatora Eugenjusza i Arbogasta, zniszczywszy 10.000 ich wojowników. Ten bowiem Eugenjusz opierając swoje nadzieje na siłach Arbogasta, zabił pod Wienna Walentynjana (392 r.) i przywłaszczył sobie godność cesarską. Wkrótce jednak strącił tron wraz z życiem.

Z obyczajów i wygładu zewnętrznego podobny był Teodozjusz do Trajana. Łagodnego usposobienia, litościwy, przystępny, strojem tylko wyróżniał się od innych. Wobec wszystkich ludzi wspaniałomyślny, a wobec dobrych rozrzutny. Ludzi prostych zarówno miłował, wykształconych podziwiał. W naukach mało był wykształcony, ale wielką bystrość posiadał i wiele zapału okazywał do poznania dziejów przodków. Wobec niegodziwości unosił się gniewem, ale szybko się uspokajał, stąd przez nieznaczną zwłokę dawały się złagodzić surowe niekiedy rozkazy.

b) Pokuta kościelna cesarza Teodozjusza.

(Sozomenus. Hist. eccIes. VII 25)

Przybywszy do Medjolanu, udał się cesarz Teodozjusz do kościoła na modlitwę. Kiedy jednak stanął przed bramą, zastąpił mu drogę biskup tego miasta, Ambroży, i wobec tłumu, ująwszy go za płaszcz purpurowy, zawołał: "Zatrzymaj się! Człowiekowi bowiem grzechem skalanemu, z rękami krwią niewinną zbroczonemi, nie wolno przed odbyciem pokuty, przekraczać progu świątyni lub przystępować do świętych tajemnic". Cesarz zdumiony odwagą kapłana, zastanowił się i skruchą przejęty zawrócił.

Oto w jakich okolicznościach czyn grzeszny popełnił. Uwięziony został (w Tessalonice) woźnica Buteryka, dowódcy wojsk iliryjskich. Kiedy zbliżały się wielkie wyścigi konne, lud tessalonicki domagał się wypuszczenia go na wolność, jako niezbędnego w wyścigach, a gdy temu nie stało się zadość, wzniecił ogromne rozruchy i wkoncu zamordował Buteryka. Cesarz na wiadomość o tem wpadł w straszny gniew i polecił zabić pewną liczbę tych, którzy staną w drodze. Jakoż miasto zalane zostało krwią niesprawiedliwie pomordowanych, nawet bowiem obcy, którzy codopiero przybyli drogą morską czy lądową, niespodziewanie zostali ujęci. Otóż Ambroży, obwiniając cesarza o tę klęskę, nie wpuścił go do kościoła i usunął od świętych obrzędów. Cesarz wyznał jednak publicznie w kościele swój grzech i przez cały czas wyznaczony mu na pokutę, jako pokutnik nie używał stroju cesarskiego. Wydał nadto prawo, aby wykonawcy rozkazów cesarskich do trzydziestego dnia odkładali wykonanie wyroków śmierci, żeby tymczasem mógł się ułagodzić gniew cesarza i było miejsce na żal i litość, gdy przejdzie wzburzenie.

c) Katolicyzm religją państwową.

(Codex Theodos. XVI 1, 2 = codex Iustin. I, 1. 1)

Cesarze Gracjan, Walentynjan i Teodozjusz do ludności miasta Konstantynopola.
Jest wola nasza, aby wszystkie ludy, które podlegają naszej łaskawej i umiarkowanej władzy, wyznawały taką religję, jaką przekazał Rzymianom apostoł Piotr, a której naucza papież Damazy i Piotr, biskup aleksandryjski, mąż apostolskiej świątobliwości, to jest abyśmy zgodnie z nauką apostołów i ewangelji wierzyli w jedno bóstwo Ojca, Syna i Ducha świętego, przyznając im w Trójcy świętej równe znaczenie. Nakazujemy aby ci, którzy idą za tą zasadą, nazywali się chrześcijanami katolickimi, wszyscy zaś inni, których za głupców i szaleńców uważamy, nosili hańbę heretyckiego wyznania. Zbory ich nie mogą się nazywać kościołami, czeka ich najpierw kara boża, a następnie i nasza niełaska, którą im zgodnie z wolą Boga okażemy.
Dan 28 lutego w Tessalonice, za kons. ces. Gracjana i Teodozjusza (= 380 r.).

d) Rozporządzenie ces. Teodozjusza przeciw Poganom.

(Codex Theodos. XVI 10. 12)

Cesarze Teodozjusz, Arkadjusz i Honorjusz do Rufina, pref. pret.
Nikomu wogóle z jakiegokolwiek stanu, w żadnej bezwzględnie miejscowości, w żadnem mieście nie wolno składać krwawych ofiar posągom nieżywym, lub też w głębi domu czcić Lara, Genjusza czy Penatów, zapalać ku ich czci światło, składać kadzidło lub zawieszać wieńce.

Jeśli ktokolwiek odważy się na złożenie krwawej ofiary, lub szukanie wróżby z wnętrzności, poczytany będzie za winnego, jakby zbrodnię obrazy majestatu popełnił, każdemu będzie go wolno oskarżyć, a oskarżony ma otrzymać odpowiedni wyrok, choćby nic przeciw dobru cesarskiemu nie przedsiębrał...

Jeśli zaś kto ręką ludzką stworzonym posągom cześć będzie oddawał przez składanie kadzidła lub wstęgami obwiesiwszy drzewo, czy też wzniósłszy ołtarz z wykopanych darni będzie usiłował czcić próżne majaki, ten jako winny obrazy religji będzie ukarany konfiskatą tego domu czy posiadłości, w której hołdował zabobonowi pogańskiemu, jeśli zostanie stwierdzone, że miejsca te należały do ofiarującego.

Jeżeli zaś ktoś będzie usiłował składać tego rodzaju ofiary w świątyniach czy kapliczkach publicznych lub w obcym domu czy na obcej ziemi a bez wiedzy właściciela, będzie zmuszony zapłacić 25 funtów złota tytułem grzywny. Jeśliby zaś właściciel przymykał oczy na te zbrodnie i jego dosięgnie ta sama kara, co ofiarującego...
Dan 8 listopada za konsulatu Arkadjusza i Rufina (392 r.).

e) Walki pogan w obronie świątyń.

(Sozomenus. Hist. eccles. VII 15)

W tym samym czasie (w r. 391) biskup w Aleksandrji zamienił na kościół tamtejszą świątynię Dionizosa, na prośby swoje otrzymał ją bowiem w darze od cesarza. Kiedy zaś obalano znajdujące się tam bałwany i odsłaniano miejsca niedostępne, starał się zelżyć rozmyślnie misterja pogańskie i cokolwiek tam było w ukryciu śmiesznego lub niem się wydawało, wystawiał na widok publiczny. Wzburzeni poganie nie wytrzymali w spokoju, lecz porozumiawszy się między sobą uderzyli na chrześcijan i zabiwszy jednych, poraniwszy drugich, zajęli Serapeum. Była to najwspanialsza świątynia i co do piękności i co do wielkości, położona na niewielkiem wzgórzu. Stamtąd jakby z zamku jakiego wypadali, chwytali wielu chrześcijan i zmuszali ich torturami do składania ofiar. Kiedy zaś się wzbraniali, jednych do krzyża przybili, drugim członki połamali, innych w jeszcze inny sposób mordowali. Po długim czasie, kiedy się walki uliczne wzmagały, przybyli do nich urzędnicy, przypominając im prawa i wzywając ich, aby zaprzestali wojny i opuścili Serapeum. Skoro zaś nic nie osiągnęli, donieśli cesarzowi, co się stało. Świadomość, na co się odważyli, podniecała zaciekłość zamkniętych w Serapeum, a nadto bawiący między nimi filozof Olimpjos przekonywał ich, że nie powinni zaniedbywać świętości ojczystych, lecz raczej umrzeć w ich obronie. Kiedy cesarzowi doniesiono o tych wypadkach, ogłosił pomordowanych chrześcijan za świętych, ponieważ dostąpili zaszczytu męczeństwa i w obronie wiary walczyli, mordercom zaś polecił przebaczyć, aby tem łatwiej, ujęci dobrodziejstwem przeszli na wiarę chrześcijańską. Świątynie jednak aleksandryjskie, jako przyczynę zaburzeń ludowych nakazał zburzyć. Kiedy odczytano publicznie pismo cesarskie chrześcijanie wznieśli wielki okrzyk, zajmujący zaś Serapeum przestraszeni rzucili się do ucieczki, poczem chrześcijanie opanowali to miejsce i od tego czasu dotąd je zajmują. W ten sposób zajęte zostało Serapeum, a niedługo potem zamienione na kościół. Także i w innych miejscowościach ochotnie walczyli poganie w obronie swych świątyń. W Arabji mieszkańcy Petry i Areopolis, w Palestynie mieszkańcy Rafji i Gazy, w Fenicji mieszkańcy miasta Heliopolis, w Syrji zaś zwłaszcza mieszkańcy Apamei (nad rzeka Aksjos), którzy dla ochrony swych świątyń używali często Galilejczyków i chłopów ze wsi pod Libanem. Posunęli się nawet do tego stopnia zuchwalstwa, że zamordowali tamtejszego biskupa Marcellusa. Ten bowiem rozumiejąc, że inaczej nie skłoni ich do porzucenia dawnej wiary, burzył świątynie w mieście i po wsiach. Dowiedziawszy się zaś, że w Aulonie jest bardzo wielka świątynia, ruszył przeciw niej, zabrawszy pewna liczbę żołnierzy i gladjatorów. Kiedy się przybliżyli, zatrzymał się poza obrębem pocisków. Chory był bowiem na nogi, tak, iż nie mógł ani walczyć, ani ścigać, ani uciekać. Podczas, gdy żołnierze i gladjatorowie zajęci byli zdobywaniem świątyni, zobaczyli niektórzy z pogan, że sam pozostał i w miejscu, na którem nie toczyła się walka, wypadli, ujęli go znienacka i stracili, wrzuciwszy go na stos płonący.

Arkadjusz (395 - 408) i Honorjusz (395 - 423)

a) Stylichon i Rufinus.

(Zosimus , V, 1, 1-3)

(Po śmierci Teodozjusza) objęli tron cesarski (małoletni synowie jego) Arkadjusz i Honorjusz, którzy jednak tylko nominalnie sprawowali rządy, bo cala władzę dzierżył na Wschodzie Rufinus (prefekt pret. Arkadjusza), na Zachodzie Stylichon (Wandal naczelny dowódca wojsk Honorjusza). Oni według swego uznania wydawali rozstrzygnięcia we wszystkich sprawach, a wygrywał u nich ten, kto za pieniądze kupił sobie wyrok, lub uprzejmością jaką zdobył sobie życzliwość sędziego. Majątki, z powodu których wszyscy ich właścicieli mienili szczęśliwymi, przechodziły do nich. Jedni bowiem darami ich zjednywali, by w ten sposób uniknąć podstępnego oskarżenia, inni oddawali im swoje mienie, by kupić sobie jakiś urząd lub godność, którą na zgubę miast wyzyskiwali. Rozwielmożniły się więc po miastach wszelkiego rodzaju niegodziwości, do domu Rufina i Stylichona płynęły zewsząd bogactwa, a wszędzie do domów bogatych dawniej ludzi bieda zaglądała. Cesarze jednak nic o tem, co się działo, nie wiedzieli, lecz podpisywali tylko, co im kazał Rufinus czy Stylichon.

b) Rozporządzenia przeciw poganom i heretykom.

(Codex Theodos. XVI 10, 16)

Ces. Arkadjusz i Honorjusz do Eutychjana pref. pret.
Jeśli istnieją po wsiach świątynie, należy je zburzyć, nie wywołując zbiegowiska i zaburzeń. Po obaleniu ich bowiem i zniesieniu usunie się wszelkie zarzewie zabobonu.
Dan 13 lipca za kons. Damaskusa i Teodora (tj. w 399 r.).

(Codex Theodos. XVI 10, 23)

Ces. Honorjusz i Teodozjusz do Asklepiodota, pref. pret.
Jeśliby pogan, którzy są jeszcze, ujęto kiedyś na składaniu ofiar demonom, to chociaż powinni ulec karze śmierci, należy ich ukarał konfiskata. majątku i wygnaniem.
Dan 8 czerwca w Konstantynopolu za kons. Asklepiodota i Marynjana (tj. w 423 r.).

(Cod. Theodos. XVI, 10, 21)

Ces. Honorjusz i Teodozjusz do Aureljana pref. pret.
Tych, którzy się kalają błędem czy raczej zbrodnią wyznania pogańskiego nie należy przyjmować do służby wojskowej, ani tej, zaszczycać żadną godnością w administracji czy sądach.
Dan 7 grudnia za kons. Teodozjusza (po raz VII) i Palladjusza (tj. w r. 416):

(Cod. Theod. XVI 5, 42)

Ces. Honorjusz i Teodozjusz do Olimpjusza, ministra spraw wewnętrznych i Walensa, dowódcy gwardji.
Tych, którzy są wrogami katolickiego wyznania, nie pozwalamy przyjmować do służby na dworze. Nikt nie może być w jakikolwiek sposób z nami związany, kto różni się od nas wiarą i religją.
Dan 14 listopada za kons. Bassusa i Filipa (tj. w r.408 r.).

Rozkład wewnętrzny państwa

Wyludnienie

a) Italja.

(Lukan - Pharsalia. I 24 nn.)

Po miastach Italji sterczą teraz ściany z nawpół zwalonemi dachami, runęły mury i leżą ogromne głazy. Żaden już stróż nie pilnuje domu i zrzadka tylko tuła się w starych miastach mieszkaniec. Zdziczała, krzakami zarosła Italja przez wiele lat nieuprawna, brak rak do uprawy roli.

b) Grecja.

(Plutarch , de defectu oracul. 8)

Ogólne wyludnienie, które wywołały na całym zarówno świecie dawne walki wewnętrzne i wojny, dotknęło w pierwszym rzędzie Grecję, tak, że teraz cała nie mogła wystawić 3.000 hoplitów, t. j. tyle, ile ich wysłało pod Plateje jedno tylko miasto Megara.

c) Południowa Hiszpanja.

(Awjenus , Ora maritima 438 nn.)

Dawniej na tem wybrzeżu mnóstwo miast stało i wielu Punijczyków miało tu swoje siedziby. Teraz ziemia jest opuszczona i ciągną się piaski niegościnne, rola pozbawiona rolników leży odłogiem w zaniedbaniu.

d) Afryka płn.

(Strabon Geogr. XVII 3, 12)

Razem z ostatnimi królami (numidyjskimi) zniknęły i miasta Tisiaus, Data, Tala, Kapsa, gdzie Jugurta przechowywać skarby i Zama i Zincha i inne, pod któremi toczył wojnę Cezar ze Scypjonem. Jedne z nich zupełnie zniknęły, inne pozostały nawpół zburzone.

Przyczyny wyludnienia

a) Spadek liczby urodzin.

(Polibjusz , XXXVII 9, 5).

Za moich czasów cierpiała cala Grecja na brak dzieci i wogóle na brak ludzi, skutkiem czego wyludniały się miasta i kraj leżał odłogiem, chociaż nie mieliśmy ani ciągłych wojen ani niszczących zaraz. Ludzie bowiem oddali się pysze, gonitwie za bogactwem i gnuśności, a nie chcieli się żenić, ani też, jeśli się ożenili, wychowywać więcej dzieci, chyba jedno zaledwo lub dwoje, aby im wielki majątek zostawić i chowali je w wielkim dostatku. Klęska więc niepostrzeżenie a szybko się wzmagała. Kiedy bowiem jedno tylko było dziecko lub dwoje, to oczywiście, gdy wojna lub choroba je zabrała, dom musiał opustoszeć.

(Gelljusz , N. A. I 6, 1-2).

Metellus jako cenzor (w r. 131 przed Chr.) wygłosił mowę do ludu w sprawie zaślubiania żony, zachęcając do wstępowania w związki małżeńskie. W mowie tej tak się odezwał: "Gdybyśmy, Kwiryci, mogli żyć bez żony, to bylibyśmy wolni od wszelkich utrapień, jakie nam przynosi, lecz ponieważ już tak natura urządziła, że z niemi nie można żyć dość wygodnie, a bez nich wogóle niema życia, należy mieć wzgląd raczej na trwale dobro ogólne, aniżeli na własną wygodę".

(Kassjusz Dion , LIII, 16, 1).

Cesarz August nałożył na nieżonatych i niezamężne za karę większe ciężary, a naodwrót za małżeństwo i dzieci zaprowadził nagrody.

(Plinjusz mł. Listy IV 15, 3).

I w tym także względzie spełnił obowiązek najlepszego obywatela, że wiele miał dzieci i to w wieku, kiedy dla bardzo wielu nawet jedno dziecko jest ciężarem wobec korzyści, jakie daje bezdzietność.

b) Zarazy.

(Orozjusz, VII 15,5-6).

(Za M. Aureljusza) wybuchła zaraza, która bardzo wiele prowincyj ogarnęła i całą Italję spustoszyła, tak straszliwie, ż wszędzie dworki, wsi i miasta opustoszały z mieszkańców i w gruzy i lasy się zmieniły. Wojsko rzymskie i legjony wszystkie w odległych leżach zimowych rozmieszczone tak dalece zostały zniszczone, że wojnę z Markomanami, która bezpośrednio wybuchła, prowadził M. Aureljusz przy pomocy nowozaciężnych żołnierzy.

(Kassjusz Dion LXXII 14, 3-4).

(Za Kommodusa) wybuchła zaraza, największa za mojej pamięci. W jednym dniu często 2.000 ludzi umierało w Rzymie. Wielu umierało także w całem państwie.

(Herodjan I 12).

(Za Kommodusa, w latach 187-189) ogarnęła cala Italję zaraza, która najwięcej jednak szerzyła się w Rzymie, ponieważ miasto było bardzo ludne, a nadto ściągali się tam ludzie zewsząd przybywający; wiele też ofiar było między ludźmi a nawet i zwierzętami.

(Hist. Aug. v. Gallien. 5. 5).

(Za Galljena) taka zaraza wybuchła w Rzymie i miastach achajskich, że jednego dnia 5.000 ludzi umierało na tę samą chorobę.

(Zosimus. I 37. 3).

(Za Galljena) spadła na miasta zaraza jakiej jeszcze nigdy przedtem nie było. Wobec niej nawet klęski ze strony barbarzyńców okazały się błahemi, a ci, co z niej ocaleli, mogli się za szczęśliwych uważać; zajęte już (przez barbarzyńców) miasta zupełnie zostały z ludzi ogołocone.

(Zosimus I 46, 2).

Zaraza (panująca wśród Gotów, którzy najechali na prowincje naddunajskie) przeniosła się i na Rzymian, umarła też na nią wielka część wojska, uległ jej sam cesarz Klaudjusz (w r. 270).

Uwaga: Pozatem wpływały również na wyludnienie państwa częste wojny zarówno zewnętrzne jak i domowe.

Napór barbarzyńców i osiedlanie ich w granicach państwa rzymskiego

a) (Strabon. VII 3, 10 p. 303).

(Za czasów ces. Augusta. w r. 16 przed Chr.) Eljusz Katus przesiedlił z tamtego brzegu Dunaju do Tracji 50.000 ludzi z pośród Getów. Mieszkają tam obecnie nazywani Mezami.

(Swetonjusz ., v. Aug. 21).

Cesarz August poddających się Swebów i Sugambrów (w liczbie 40.000 ) przesiedlił (w r. 8 po Chr.) do Gallji i rozmieścił ich na ziemiach w najbliższem sąsiedztwie Renu.

b) (Corp. inscr: lat. XIV 3608 = Dessau. Inser. lat. sel. I 986).

(Za Nerona, w r. 57) namiestnik prowincji Mezji, Tyb. Plaucjusz Sylwanus przesiedlił przeszło 100.000 ludzi z za Dunaju wraz z żonami, dziećmi, książętami i królami z obowiązkiem płacenia danin.

c) (Hist. Aug. v. M. Aur. 24. 3).

(M. Aureljusz) ogromną liczbę barbarzyńców (Markomanów, Kwadów i Jazygów) osiedlił na ziemi rzymskiej.

(Kassjusz Dion LXXI. 11. 4-,5).

Jedni z nich otrzymali ziemię w Dacji, drudzy w Pannonji, inni w Mezji i Germanji, inni wreszcie w samej ltalji. Ci z nich, którzy osadzeni zostali pod Rawenną, zbuntowali się i usiłowali opanować Rawennę. Z tego powodu odtąd już nikogo z barbarzyńców nie osiedlał w Italji, a nawet przeniósł stąd tych, którzy już przybyli.

d) (Hist. Aug. v. Claud. 9, 4).

(Ces. Klaudjusz II po zwyciężeniu Gotów) przepełnił barbarzyńskimi niewolnikami i scytyjskimi rolnikami rzymskie prowincje. W żołnierzy zamieniono barbarzyńców, w osadników Gotów. Nie było żadnej okolicy, któraby nie miała niewolnika gockiego.

e) (Hist. Aug. vita Probi 18).

Cesarz Probus (276 - 282) 100.000 Bastamów osiedlił na ziemi rzymskiej. Ci wszyscy dochowali wierności. Ale gdy podobnie przesiedlił bardzo wielu z innych ludów, t. j. z Gepidów, Greutungów i Wandalów, ci wszyscy złamali wierność i kiedy Probus zajęty był wojnami z uzurpatorami, wałęsali się po całem niemal państwie pieszo i na okrętach, niemało też utrapień na Rzymian sprowadzili. W wielu walkach i po różnych zwycięstwach zgniótł ich Probus, tak, że niewielu wróciło do domu, chełpiąc się, że uszli z rąk Probusa.

(Zosimus I 71, 1-2).

Część Franków, którzy od Probusa otrzymali siedziby, zbuntowała się, poczem barbarzyńcy, zdobywszy okręty splądrowali całą Grecję, wylądowali następnie na Sycylji i uderzywszy na Syrakuzy, wielką tam, rzeź sprawili. Zkolei popłynęli do Afryki, ale odparci przez siły rzucone z Kartaginy, zdołali bez przeszkody (przez cieśninę gibraltarską) powrócić do swojej ojczyzny.

f) (Eutropjusz IX, 25).

Dioklecjan, zwyciężywszy Karpów, Bastardów i Sarmatów... ogromne ilości jeńców wziętych u tych ludów osiedlił w granicach rzymskich.

g) (Anonym. Vales. 32).

Ces. Konstantyn przyjął 300.000 Sarmatów różnego wieku i płci i rozmieścił ich po Tracji, Scytji, Macedonji i Italji.

h) (Ammjanus Marcellinus XVII 8, 3-4).

(W r. 358) Juljan cezar uderzył na Franków salickich, którzy dawniej zuchwale rozłożyli swe siedziby na ziemi rzymskiej kolo Toksandrji. Do próśb raczej niż do oporu się uciekających, przyjął w poddaństwo wraz z mieniem i żonami.

Upadek gospodarczy

a) Latyfundja.

(Plinjusz*, H., N. XVIII 35).

Dawni Rzymianie uważali, że należy zachować miarę w posiadaniu ziemi, sądzili bowiem, że lepiej jest mniej siać a lepiej rolę uprawiać. Prawdę powiedziawszy, latyfundja zgubiły Italję, podobnie jak prowincje. Sześciu panów posiadało połowę Afryki, kiedy ich stracił cesarz Neron.

(Seneka, Epist. 89, 20).

Do jakiegoż kresu rozszerzać będziecie granice posiadłości? Rola, która może pomieścić naród cały, za mała jest dla jednego pana. Do jakiegoż kresu posuwać będziecie wasze pola, nie zadawalniając się obszarem prowincji przy określaniu miary posiadłości? Powszechnie znane rzeki płyną przez prywatne włości i wielkie strumienie, stanowiące granice wielkich ludów, od źródeł do ujścia do was należą. Ale i to wam nie wystarcza, jeśli latyfundjami swemi nie otoczyliście mórz, jeżeli wasz rządca nie włada za morzem Adrjatyckiem, Jońskiem i Egejskiem, jeśli wyspy, będące ojczyzną wielkich wodzów, nie uchodzą za rzecz całkiem drobna.

b) Ziemie opuszczone.

(Herodjan II 4, 6).

(Ces. Pertinaks w r. 193) rozporządził, że ziemię wszelką w Italji. jak również i w prowincjach nieuprawiana i zupełnie odłogiem leżącą, może każdy zajmować, w jakiej ilości zechce i może, choćby była własnością skarbu cesarskiego, a jeśli będzie się o nią starał i będzie ją uprawiał, ma zostać jej właścicielem. Ponadto dał uprawiającym uwolnienie od wszelkich podatków przez lat 10.

c) Obraz stosunków po miastach prowincjonalnych.

(Dion Chrysostomos , Or. VII 34 nn.).

Na zgromadzeniu ludowem w jednem z miast na Eubei przemawia jeden z obywateli:

Prawie dwie trzecie naszego kraju leży odłogiem z powodu niedbalstwa i braku ludzi. Ja również posiadam wiele morgów; jeśliby kto zechciał zając się ich uprawą, nietylko oddałbym je na to zadarmo, ale nawet z przyjemnością jeszczebym dopłacił. Jest bowiem rzeczą jasną, że przez to zyskuje one na wartości, a równocześnie zamieszkana i uprawiona ziemia przedstawia przyjemny widok. Posiadłość opuszczona nietylko jest nieużyteczną, ale budzi żal i sprawia, że jej właściciel nieszczęśliwym się wydaje. Dlatego sądzę, że należy jak najwięcej obywateli zachęcać do zajmowania gruntów miejskich i ich uprawiania, kto ma kapitał, w większej ilości, kto biedny, ile może, abyście ziemię mieli pod pługiem i ochotni z pośród waszych współobywateli uwolnili się od dwóch największych plag, bezczynności i biedy. Niech przez 10 lat trzymają ziemie zadarmo, potem musieliby, stosownie do oszacowania, składać pewną drobną ilość swoich plonów, ale nic z bydła. Jeśliby jednak jakiś obcy człowiek zechciał trudnić się uprawą, to niechby i on przez 5 lat nic nie płacił, a potem czynsz dzierżawny dwa razy wyższy niż obywatele. Jeśliby ktoś z obcych wziął w uprawę 200 pletrów[1], to należałoby mu dać prawo obywatelstwa, aby jak najwięcej ludzi o to się starało. Teraz bowiem wszystka ziemia, jaka leży przed bramami jest zupełnie opustoszała i straszliwie zaniedbana, jakby to było w głębokiej pustyni, a nie w najbliższem sąsiedztwie miasta.
Zato obrębie murów największa część ziemi jest obsiana, albo stanowi pastwisko. Jakżeż tu się nie dziwić politykom, którzy robią trudności skrzętnemu rolnikowi na Kafareusie, w najdalszym zakątku Eubei, a równocześnie nic w tem nie widzą złego, jeśli zboże uprawiają na placu ćwiczeń gimnastycznych i pasą bydło na rynku. Widzicie przecież sami, że plac ćwiczeń zamienili na pole orne, tak, że Herakles i wiele innych posągów bogów i herosów w porze letniej w zbożu się kryje, a każdego ranka owce tego polityka urządzają najazd na rynek i skubią trawę koło ratusza i budynków urzędowych.


Przypisy

  1. Pletr - grecka miara długości, równająca się ok. 30 m

Kolonat.

W początkach cesarstwa coraz więcej ustala się wobec braku dostatecznej liczby niewolników i trudności zagospodarowania wypuszczanie w dzierżawę części latyfundjów drobnym osadnikom tzw. coloni, albo też osadzanie na gruntach masowo przesiedlanych od czasów M. Aurelijusza do państwa rzymskiego barbarzyńców. Słabi finansowo dzierżawcy dostają się zwolna w coraz to większą zależność od wielkich właścicieli i popadają wkońcu w stan poddaństwa, przywiązania do ziemi, na której pracowali. Odnośnie do barbarzyńców skrępowanie swobody ruchów istniało, zdaje się od początku.

(Codex Theodos. V 9. 1)

Cesarz Konstantyn do mieszkańców prowincyj:
Jeśli się znajdzie u kogokolwiek kolonus do kogo innego należący, to przetrzymujący go winien nietylko odstawić go do miejsca jego pochodzenia, ale i zapłacić za niego wszystkie daniny za czas, jaki u niego przebywał. Samych zaś kolonów, którzy próbują ucieczki, należy okuć w kajdany jak niewolników, aby ich zmusić do spełniania swoich obowiązków.
Dan 30 października za kons. Pakacjana i Hilarjana (tj. w roku 332 r.).

(Codex Theodos. XV. 11, 1 = codex Iustin. XI 48. 2)

Ces. Konstancjusz do Dulcycjusza, namiestnika prowincji Emilji:
Jeśli kto zechce sprzedać lub podarować posiadłość, nie może na podstawie prywatnego układu zatrzymać dla siebie kolonów, aby ich przenieść gdzie indziej. Ci bowiem, którzy uważają kolonów za użytecznych, winni ich albo zatrzymać z posiadłością, albo jeśli sądzą, że im posiadłość nie niesie korzyści, pozostawić ich innym, aby tym służyli.
Dan 29 kwietnia w Medjolanie za kons. ces. Konstancjusza (po raz 8-my) i Juljana cezara (po raz 2-gi) (tj. w roku 357).

(Codex Theodos. V 11, 1).

Cesarz Walentynjan i Walens do Klearcha, wikarjusza Azji:
Nie ulega wątpliwości, że ziemi, którą uprawiają kolonowie, do tego stopnia nie wolno im zbywać innemu, że jeśli nawet co posiadają na swoja własność, nie wolno im tego odstępować innym bez porozumienia się i bez wiedzy patronów.
Dan 27 stycznia za kons. ces. Walentynjana i ces. Walensa (tj. w r. 365).

Ucisk podatkowy

a) System rządowy.

Traktując państwo całe jakby swoją własność, domagali się cesarze dostarczenia jako daniny wszystkiego, co im było potrzebne na utrzymanie dworu, armji i rzeszy urzędników, nie oglądając się na stan gospodarczy państwa. Przez dodawanie coraz to większej ilości miedzi do srebra, pieniądz w przeciągu III w. został tak zrujnowany, że przestał być niemal miarą wartości, poza tem skutkiem ukrycia pełnowartościowych monet i ich odpływu z państwa w handlu zagranicznym dawał się odczuwać wielki brak gotówki Wobec tego Dioklecjan zaprowadził daniny płacone w naturze (zboże, wino itd.). Niezależnie jednak od tego raz po raz rozpisywano i ściągano całą bezwzględnością daniny pieniężne, którym zubożała ogólnie i zrujnowana gospodarczo ludność podołać nie mogła.

(Laktancjusz, De mort. persecut. 7, 3).

Dioklecjan dobrał sobie 3 współwładców i pomnożył wojsko, ponieważ każdy z nich dążył do tego, aby mieć dużo większą liczbę żołnierzy niż poprzedni cesarze, mimo to, że ci państwem sami rządzili. Liczba pobierających świadczenia od państwa zaczęła być (niemal) większa, niż liczba składających je państwu tak dalece, że skutkiem ogromu nakładanych raz po raz danin zrujnowani zostali gospodarczo chłopi, opuszczone zostały role i pola uprawne zamieniły się w lasy. Ściągano od ludności rzeczy niezliczone już nie powiem często, ale ustawicznie, a przy ściąganiu ich działy się krzywdy nie do zniesienia.

(Laktancjusz, tamże 31).

(Na uroczystość 20-lecia swego panowania rozpisał ces. Galerjusz nową daninę). Czyż kto potrafi opowiedzieć, z jakiem utrapieniem rodzaju ludzkiego przeprowadzono ściąganie zwłaszcza daniny w naturze. Stali nad ludźmi żołnierze, czy raczej kaci, nasłani przez wszystkie niemal urzędy. Niewiadomo było, kogo ma się pierwej zaspokoić. Nieposiadającym niczego nie darowano, trzeba było znosić wielorakie udręczenia, jeśli się nie złożyło zaraz tego, czego się nie miało. Nie dawano ludziom ani chwili spokoju w żadnej porze roku; często nad tymi samymi ludźmi staczali walki urzędnicy, albo ich wykonawcy, nie było boiska bez poborcy, winnicy bez stróża, pracującym nic do życia nie zostawiono. A choć to jest rzeczą nie do zniesienia, aby wydzierano ludziom od ust środki żywności pracą zdobyte, to jeszcze możnaby to ścierpieć, choćby w nadziei na przyszłość. Ale poco szaty wszelkiego rodzaju? Poco złoto? Poco srebro? Czyż nie należałoby tego nabyć ze sprzedaży plonów? Skądżeż ja ci tego dostarczę, szalony tyranie, kiedy wszystkie plony zabierasz, kiedy gwałtem wydzierasz wszystko, co się urodzi?

(Zosimus, II 38, 2).

Konstantyn nałożył daninę złota i srebra na wszystkich, którzy gdziekolwiek w państwie uprawiali handel lub w miastach cokolwiek, choćby najbłahsze rzeczy wystawiali na sprzedaż. To tez ilekroć nadchodził czwarty rok, w którym należało płacić ten podatek, można było widzieć po wszystkich miastach płacze i zawodzenia, a kiedy już nadszedł, batogi i tortury stosowane wobec tych, którzy z powodu skrajnej nędzy nie byli w stanie podołać temu ciężarowi. Matki sprzedawały swoje dzieci, ojcowie córki, zmuszeni zapłacić poborcom daninę złota i srebra. Chcąc zaś i dla tych, którzy wielki posiadali majątek, wymyślić coś przykrego, powoływał każdego na godność pretora i pod pozorem zaszczytu żądał wielkiej ilości pieniędzy. Ilekroć więc pojawili się w jakiem mieście ludzie w tym celu wysłani, wszyscy uciekali i wyjeżdżali gdzie indziej ze strachu, by nie otrzymać tej godności równoznacznej z utratą majątku. Daninami tego rodzaju zrujnował miasta. Ponieważ i po Konstantynie przez długi czas pozostały te podatki, wyczerpało się powoli bogactwo miast i bardzo wiele z nich zupełnie opustoszało z mieszkańców.

(Ammjanus Marcellinus XXX 5,6).

(Za Walentynjana I) powiększenie i pomnożenie ciężarów majątkowych zmusiło niektórych z możnych, nękanych obawą najgorszych następstw, zmienić swoje siedziby. Inni wyciśnięci bezwzględnością poborców, ponieważ nie wystarczalno to, co dawali, zamieszkali na zawsze w więzieniach. Niektórzy z nich, kiedy im już życie obmierzło, w śmierci przez powieszenie szukali upragnionego wyzwolenia.

b) Nadużycia urzędników i możnych.

Rozdział nałożonych na dane miasto wraz z wiejskim okręgiem ciężarów przeprowadzany bywał w praktyce przez radę miejską (curia), której członkowie (decuriones) odpowiadali za wpłatę należności swoim majątkiem. Pozwalało im to wprawdzie spychać wielokrotnie ciężary z siebie na ubogich, niemniej jednak odpowiedzialność za niedobory lub zaległości podatkowe doprowadzała dekurjonów do zupełnej ruiny.

(Salwjusz Salwjanus, De gubernatione dei V 4).

Masy ludności są obdzierane przez niewielu, którym ściąganie danin państwowych daje sposobność do świetnego łupu, bo zasłaniając się tytułem należytości skarbowych, zysku dla siebie szukają. Robią to nie tylko najwyżsi urzędnicy, ale prawie i najniżsi, nietylko wyrokujący o czem, ale i ich podwładni. Czyż jest, już nie miasto, ale mieścina lub wioska, gdzieby nie było tylu tyranów, ilu jest członków kurji? Czyż jest jakie miejsce, gdzieby najmożniejsi obywatele nie pożerali wnętrzności wdów i małoletnich?

(Tamże V 5).

Zrujnowani są (zdzierstwem i nadużyciami) biedni, jęczą wdowy, poniewierają się sieroty, tak, iż wielu z nich, bynajmniej nie z niskiego rodu pochodzący i wykształceni, do nieprzyjaciół ucieka, by nie zginąć od udręczeń, jakie im zadaje prześladowanie ze strony państwa. Szukają oczywiście u barbarzyńców ludzkości, nie mogąc znieść barbarzyńskiej nieludzkości panującej u Rzymian. A chociaż różnią się od tych, do których uchodzą obyczajem i językiem, wolą przecież u barbarzyńców znosić odmienny tryb życia, aniżeli srożącą się niesprawiedliwość u Rzymian. To też uchodzą wszędzie, czy to do Gotów, czy do Bagaudów, czy do innych gdziekolwiek panujących barbarzyńców i nie żałują, że powędrowali. Wolą bowiem żyć swobodnie pod pozorem niewoli, aniżeli być niewolnikami pod pozorem wolności. Tak więc miano obywatela rzymskiego, niegdyś nietylko wysoko cenione, ale i za wielkie sumy kupowane, obecnie ludzie z własnej woli odrzucają, uciekają przed niem, uchodzi ono już nawet nie za coś błahego, ale za coś odstraszającego.

(Tamże V 7-8, w skróceniu).

Jeszcze więcej oburzającą i karygodną jest rzeczą, że nie wszyscy dźwigają ciężary wszystkich dotyczące, ale przeciwnie na nędzarzy spadają daniny możnych i słabsi dźwigają brzemię mniejszych. Przychodzą często od najwyższych dygnitarzy nowi posłańcy, którzy ku zgubie mas zwracają się do niewielu bogaczy. Postanawia się nowe ciężary, zarządza się nadzwyczajne podatki. Otóż rozstrzygają możni, ile mają płacić ubodzy, rozstrzyga łaska bogaczy, co ma stracić rzesza nędzarzy. A jak przy obciążeniu ubodzy są pierwsi, tak przy zmniejszeniu danin ostatni. Jeśli bowiem kiedy najwyższe władze uznają za konieczne przyznać znękanym miastom zmniejszenie świadczeń podatkowych, zaraz ulgę, przyznaną wszystkim bogacze sami tylko między siebie rozdzielają. Nie liczą się do podatników ubodzy, kiedy się ulgi rozdziela. Gdzie są takie niegodziwości, jeśli nie u Rzymian tylko? Gdzież jeszcze taka niesprawiedliwość panuje, jeśli nie u nas tylko? Nie znają bowiem tej zbrodni Frankowie, wolni są od nich Hunnowie, niema nic takiego u Wandalów, niema u Gotów. Tak daleko jest bowiem do tego, żeby to u Gotów barbarzyńcy znosili, że nawet Rzymianie, którzy między nimi żyją, krzywd takich nie doznają. To też wszyscy tam Rzymianie jedno tylko żywią życzenie, żeby nigdy nie musieli wracać pod rzymskie panowanie, panuje tam jedno i to zgodne ludu rzymskiego pragnienie, aby im wolno było pędzić życie, tak jak je pędzą, razem z barbarzyńcami. I my się dziwimy, jeśli nasi nie zwyciężają Gotów, skoro Rzymianie wolą być u nich niż u nas? To też nietylko nie chcą bracia nasi uciekać od nich do nas, ale nas opuszczają, aby do nich uciec. Raczej mógłbym się dziwić, że tego nie robią wszyscy wogóle biedni i ubodzy podatnicy, jeśli zaś tego nie robią, to dla tej tylko przyczyny, że nie mogą tam przenieść swoich mająteczków, domków i rodzin swoich. Nie mogąc tego zrobić, coby może woleli, robią to, co jedynie mogą. Oddają się pod opiekę i ochronę możnych, robią się poddanymi bogaczy, przechodzą niejako pod ich władzę i rozkazy.

Upadek miast. Dziedziczność stanów.

(Codex Theodos. XII 1, 16).

Cesarz Konstancjusz
Jeśliby mianowani na urząd duumwira, uciekli, należy ich wyszukać, a jeśliby się okazało, że się uporczywie ukrywają, należy dobra ich oddać tym, którzy w danym razie na ich miejsce zostaną pociągnięci do pełnienia obowiązków duumwira z tem*, że, jeśliby pierwsi potem się znaleźli, maja być zmuszeni do objęcia ciężarów duumwiratu przez całe 2 lata. Wszystkich też, którzy próbują uchylać się od pełnienia publicznych obowiązków, podobnie należy traktować. Dan 29 września w Serdyce za kons. Konstantyna (po raz IX) i Konstancjusza (po raz IV) (tj. w r. 329 ).

(Codex Theodos. XII 1. 63 = cod. Iustin. X 32. 26).

Cesarz Walentynjan i Walens do Modesta, pref. pret. (Wschodu).
Niektórzy leniwcy uchodząc przed ciężarami swych miast, chronią się na pustynię i w ustronia i pod pozorem religijnym przyłączają się do zgromadzeń mnichów. Polecamy więc wszystkich tych ująć, wydobyć z ich kryjówek i pociągnąć do pełnienia świadczeń w ojczyźnie, albo też odebrać im majątki, które chętnym należy oddać do objęcia ciężarów publicznych.
Dan w Berycie 1 stycznia za kons. Walentynjana i Walensa

(Codex Theodos. XII 18. 2).

Ces. Arkadjusz i Honorjusz do Eutychjana, pref. pret.
Nakazujemy ostrzec wszystkich członków kurji, aby nie uciekali z miast, ani też ich nie opuszczali dla osiedlenia się na wsi. Niechaj wiedzą bowiem, że rola którąby zenieśli ponad swe miasto, ulegnie konfiskacie i w ten sposób utracą gospodarstwo wiejskie, dla którego okazali się niegodziwymi, opuszczając swoją ojczyznę.
Dan 15 grudnia w Konstantynopolu za kons. Arkadjusza (IV) i Honorjusza* (III) (tj. w r. 396 ).

(Codex Theodos. XII 1. 147).

Ces. Teodozjusz i Honorjusz do Palladjusza, pref. pret.
Jeśli zostanie stwierdzone, że ktoś z ojca i przodków do stanu dekurjonów należy, a okaże się, że korzystając z jakiejkolwiek sposobności wstąpił do służby wojskowej, ma być zwolniony od przysięgi wojskowej i odprawiony do swych obowiązków cywilnych. Jeżeli tacy ludzie służą w biurach dworskich, mają być odprawieni i skierowani pod nadzorem do swojego miasta. Podobnie jeśliby się znalazł jakiś dekurjon w służbie prefekta, ma być również odesłany do miasta swego pochodzenia. Takie i inne urzędy, jakoteż biura dworskie zobowiązujemy, aby każdego ujętego członka kurji, zwolniły i odesłały do ojczyzny, dla znoszenia jej ciężarów.
Dan 9 września w Rawennie za kons. Teodozjusza (VII) i Palladjusza (tj. 416 r.).

(Codex Theodos. XII 1, 62).

Ces. Walentynjan i Walens do Symmacha, prefekta miasta (Rzymu).
Obywatel miasta (należący do stanu dekurjonów). któryby się wśliznął do korporacji rzemieślników, aby wykpić się od innych ciężarów, ma być przywrócony do dawnego stanu. Nie wolno na przyszłość nikomu, kto ze stanu dekurjonów pochodzi, przechodzić do zajęcia rzemieślniczego.
Dan 10 grudnia w Medjolanie za kons. śp. Jowjana i Waronjana (tj. w 364 r.). .

(Codex Theodos. XII 19, 1).

Ces. Arkadjusz i Honorjusz do Wincencjusza, pref. pret. Gallji.
Miasta pozbawione usług, straciły świetność, jaką dawniej jaśniały. Bardzo wielu bowiem członków korporacyj, gardząc życiem miejskiem przeniosło się na wieś w ustronne i niedostępne siedziby. Postanawiamy zatem, aby ludzi tych, gdziekolwiek tylko się ich znajdzie, ściągnąć do ich obowiązków, bez próby robienia jakiegokolwiek wyjątku.
Dan 29 czerwca w Medjolanie za kons. Stylichona i Aureljana (tj. w 400 r.).

Obraz stosunków w Rzymie w IV w.

(Ammjanus Marcellinus, XIV 6, 5-26, skróc.).

Kiedy czcigodny Rzym pod jarzmo swoje zgiął dumne karki dzikich ludów i ustanowił prawa, które były podstawą i wieczystą ostoją wolności, jak dobra, rozumna i bogata matka oddał cesarzom, niejako synom swoim, zarząd swego majątku. I choć oddawna nieczynne są tribus, spokojne centurje i walki wyborcze ustały, a wróciły spokojne czasy Numy Pompiljusza, to przecież we wszystkich częściach świata czczony jest jako pan i władca, wszędzie budzą szacunek siwe włosy poważnych senatorów, a szanowane jest i czczone imię narodu rzymskiego.

Lecz ten wspaniały blask senatu przyćmiewa swawolna lekkomyślność jednostek nie baczących na to, gdzie się urodzili, lecz pogrążonych w występkach i rozwiązłości. Niektórzy z nich uważając, że zdołają sobie zapewnić nieśmiertelność przez posągi, gorąco o nie zabiegają, jak gdyby większą nagrodę mieli uzyskać przez odlewy spiżowe niż z poczucia prawych i uczciwych czynów. Inni dopatrując się największej ozdoby w powozach niezwykle wysokich i w głupiej wystawności stroju, pocą się pod ciężarem okryć, które rozchylają częstemi poruszeniami, aby dokładnie były widoczne długie frenzle i tuniki z różnemi obrazami zwierząt, haftowane rozmaitemi nićmi. Inni bez pytania z udaną powagą w twarzy wysławiają ogrom swych majątków, przesadnie podnoszą wydajność roczną żyznych ról nie wiedząc o tem, że przodkowie ich dzięki którym Rzym do takiej wielkości się rozrósł, nie z bogactw zasłynęli lecz przez najstraszniejsze wojny i męstwem swem wszystko pokonali, nie różniąc się od prostych żołnierzy ani majątkiem ani sposobem życia ani skromnością stroju. Niektórzy przez rozległe przestrzenie miasta pędzą, wlokąc za sobą gromady służby jakby bandy rozbójnicze. Naśladuje ich również wiele pań, które krążą po wszystkich stronach miasta z osłoniętemi głowami i w krytych lektykach. Kierownicy wystraszonej służby miejskiej, którym za oznakę służy rózga trzymana w prawej ręce, bacznie pilnują porządku. Na czele przed powozem kroczy cała tkalnia, za nimi czarna służba z kuchni, dalej wszyscy niewolnicy bez różnicy zmieszani z próżniaczem pospólstwem z sąsiedztwa, wreszcie tłum eunuchów, poczynając od starców a kończąc na chłopcach.

Nieliczne domy przedtem znane powszechnie z poważnych upodobań umysłowych, teraz oddają się ponad miarę igraszkom gnuśnej bezczynności - rozbrzmiewając od śpiewów i oszołamiających dźwięków strun. Zamiast filozofa zaprasza się śpiewaka, a na miejsce mówcy nauczyciela kuglarskich sztuk. Zamyka się na zawsze bibljoteki jakby jakie grobowce a sporządza się organy wodne, lutnie olbrzymie jak wozy, flety i ciężkie przybory teatralne. Doszło wreszcie do tego stopnia bezwstydu, że kiedy nie tak dawno usuwano z miasta czemprędzej obcych z powodu obawy braku środków żywności, to wyrzucono z miasta przedstawicieli nauk wyzwolonych, choć liczba ich była nieznaczna, ale zatrzymano towarzyszy artystek mimicznych, także bez żadnej przeszkody zostało 3.000 tancerek wraz z chórami i tyluż ich kierownikami. Z pogardą patrzą na wszystkich, którzy się urodzili poza granicami miasta z wyjątkiem bezdzietnych i nieżonatych. Nie do uwierzenia jest też, z jak wyszukaną uprzejmością odnoszą się do ludzi, którzy dzieci nie mają. Takie są obyczaje możnych...

Z rzeszy zaś niskiego i biednego pospólstwa jedni noce całe spędzają w winiarniach, inni kryją się w cieniu osłon amfiteatralnych, albo zawzięcie grają w kości lub co jest największem z wszystkich upodobań, od wschodu słońca do wieczora siedzą w cyrku aż do wyczerpania, na słońcu czy deszczu, śledząc zawody woźniców, zalety ich i błędy. Jest też nadzwyczaj osobliwą rzeczą widzie tłum niezliczony oczekujący z roznamiętnieniem wyniku wyścigów konnych. Te i tym podobne głupstwa nie pozwalają na podjecie w Rzymie żadnego pamiętnego czy poważnego dzieła.

Wielka wędrówka ludów i upadek zachodnio-rzymskiego cesarstwa.

Hunnowie.

(Ammjanus Marcellinus XXXI 2, 1-11).

Posiew zupełnej zguby i początek rozmaitych klęsk wyszedł od Hunnów. Lud ten, w starych dziełach ledwo wspominany, mieszkał po tamtej stronie morza Azowskiego, nad brzegami północnego oceanu. W dzikości swej przekraczają oni wszelką miarę. Chłopcom zaraz po urodzeniu mieczem przecinają głęboko policzki, aby przez sfałdowanie oblicza bliznami nie dopuścić do rośnięcia z wiekiem zarostu. Niewielkiego są wzrostu, ale krępi o silnych członkach i grubych karkach, a tak potwornie wyglądają, że możnaby ich wziąć za dwunożne zwierzęta, lub niedołężnie obrobione figury drewniane, jakie się stawia na obramieniach mostów. Ludzką mając postać, choć odrażającą, prowadzą tak dziki tryb życia, że do przyrządzenia pokarmów nie używają ani ognia ani żadnej zaprawy, lecz żywią się korzonkami dziko rosnących roślin i napół surowem mięsem jakichkolwiek zwierząt, które kładą na grzbiet koński pod swoje siedzenia i w ten sposób przez krótkie rozgrzanie zmiękczają. Nigdy nie mieszkają w domach, unikając ich jakby grobowców. Nie można też u nich znaleźć nawet chaty choćby sitowiem pokrytej - lecz tułając się po górach i lasach, zmieniają ustawicznie swoje siedziby. Stąd zimno, głód i pragnienie uczą się znosić od dzieciństwa. Okrywają się szatami z płótna lub z pozszywanych skór zwierząt leśnych i nie mają innego odzienia na codzień, a innego na publiczne występy, lecz raz wdzianej na grzbiet szaty nie zdejmują ani nie zmieniają, aż spadnie im z ciała przegniła od długiego używania i podarta na strzępy. Głowy okrywają półkolistemi hełmami, a kudłate golenie osłaniają skórami koźlemi, na nogach noszą obuwie wcale nieprzykrojone do kształtu stopy, tak, że w niem chodzić swobodnie nie mogą. Z tego powodu mało są przystosowani do walki pieszej, a zato są jakby przyrośnięci do koni wytrwałych ale brzydkich i siedząc na nich - niekiedy na sposób kobiecy - załatwiają swe zwykle czynności. Na koniu każdy z tego ludu noc i dzień spędza, kupuje i sprzedaje, je i pije, a nawet o kark jego wąski oparty w głęboki sen zapada. Gdy jest narada nad poważnemi sprawami, również na koniach wszyscy wspólnie się naradzają.

Niema u nich wcale silnej władzy królewskiej, lecz bezładnie pod wodzą naczelników przełamują wszystko, co im stanie na drodze, rzucając się do walki wśród przeraźliwego krzyku. Zwinni, chyży i obrotni w razie oporu rozmyślnie nagle się rozpraszają, a gdy się szyk nieprzyjacielski rozluźni, zawracają i rozbijają go wśród straszliwej rzezi. Do miejsc obwarowanych nie szturmują, ani nie próbują ograbić obozów nieprzyjacielskich, zbyt na to są niecierpliwi. Ich sposób walki, dzięki któremu z łatwością można ich zaliczyć do najgroźniejszych wojowników, polega na tem, że zdaleka rzucają strzały, których końce nad podziw kunsztownie spojone, sporządzone są z zaostrzonych kości, a zbliska walczą mieczami, zupełnie się nie oglądając na siebie i gdy nieprzyjaciel osłania się przed uderzeniem miecza narzucają nań pętlicę ze sznura i skrępowawszy członki przeciwnika, zwalają go z konia lub z nóg.

Nikt u nich nie uprawia roli, ani też nigdy nie dotyka się pługa. Wszyscy bowiem bez stałych siedzib, bez dachu nad głową, bez praw lub ustalonych zwyczajów, jak gdyby ciągle w ucieczce, wędrują z miejsca na miejsce z wozami, które im służą za mieszkanie. Tam to żony ich sporządzają nędzną odzież, rodzą dzieci i wychowują je, aż dorosną.

W czasie zawieszenia broni są wiarołomni, niestali i zmienni niesłychanie, idą za każdym podmuchem nowej nadziei, jaka im zabłyśnie i z całą namiętnością poddają się bystremu prądowi chwili. Podobnie jak nierozumne zwierzęta, nie rozróżniają bynajmniej, co godziwe, a co niegodziwe, są kłamliwi i obłudni, nie krępują się nigdy względami na żadną religję lub choćby zabobon, a tylko płoną niezmierzoną żądzą złota.

Osiedlenie Wizygotów w granicach państwa rzymskiego. Arjanizm u plemion germańskich.

(Jordanes - Hist. Gotów 25).

Wizygotowie, nie wiedząc, co począć wobec Hunnów, wreszcie po długim namyśle na podstawie wspólnej uchwały skierowali (w r. 376) posłów do cesarza Walensa (364-378) z prośbą, aby im oddał część Tracji czy Mezji na osiedlenie, przyrzekając stosować się do jego praw i poddać się jego rozkazom. Aby zaś tem więcej im zawierzono, obiecują, że zostaną chrześcijanami, jeśli im da nauczycieli, znających ich język. Dowiedziawszy się o tem Walens chętnie się zgodził i przyjętych Gotów umieścił w części Mezji, jako mur ochronny swego państwa przed innemi ludami. Ponieważ zaś wówczas cesarz Walens zarażony był herezją Arjan, skierował do nich jako nauczycieli wiary zwolenników swego wyznania, którzy u ludzi nieokrzesanych i nieświadomych zaszczepili truciznę swojej herezji. W ten sposób Wizygotowie zostali dzięki cesarzowi Walensowi raczej Arjanami niż chrześcijanami. Głosząc zaś z żarliwością nową naukę pokrewnym plemionom, tak Ostrogotów jak Gepidów, wszystkie wszędzie ludy tym językiem mówiące zjednali na wyznawców tej sekty. Sami tedy, jak powiedziano, przekroczywszy Dunaj, za pozwoleniem cesarza osiedli w Dacji nadbrzeżnej, Mezji i Tracji.

Alaryk i założenie narodowego państwa Wizygotów.

Osadzeni przez Walensa w Tracji Wizygotowie zbuntowali się wkrótce, w walce z nimi zginął sam cesarz Walens (378 r.) i dopiero Teodozjusz przywiódł ich ponownie do uległości.

(Jordanes. Get. 29, 146-148; 30. 152).

Kiedy jednak umarł Teodozjusz, synowie jego poczęli Gotom, służącym w wojskach posiłkowych, odmawiać zwykłych darów. Skutkiem tego wzrosła niechęć Gotów do nich, a obawiając się, aby w długim pokoju nie zamarła ich dzielność bojowa, wybrali sobie królem Alaryka. Ten wkrótce po wyborze na króla, naradzając się ze swoimi, namówił ich, aby zamiast służyć obcym w pokoju, wysiłkiem swoim własne królestwo stworzyli. Jakoż zebrawszy wojsko, przez Panonję i Syrmjum za kons. Stylichona i Aureljana (r. 400), wkroczył do Italji i nie znajdując długo żadnego oporu, przybył na odległość 3.000 kroków od stolicy cesarskiej w Rawennie. Do ces. Honorjusza wysłali posłów z prośbą o pozwolenie, aby Gotowie mogli się spokojnie osiedlić w Italji.

Żądanie to zostało odrzucone, Stylichonowi udało się zwyciężyć Alaryka, ale gdy Stylichon posądzony o knowania przeciw Honorjuszowi został stracony (408 r.), podjął Alaryk ponownie atak na Italję, dwukrotnie (408 i 409 r.) stanął pod Rzymem, a wreszcie w 410 r. wkroczył do miasta.

(Jordanes. Get, 30. 156-158; 31, 160).

Wizygotowie wszedłszy do Rzymu stosownie do rozkazu Alaryka złupili go tylko, ale nie podłożyli ognia, ani też nie pozwolili wyrządzić żadnej krzywdy tym którzy się schronili do miejsc świętych. Następnie (po 3 dniach) opuścili miasto i przez Kampanję, Lukanję, szerząc spustoszenie, przybyli do Brucjum, gdzie dłuższy czas się zatrzymali, zastanawiając się nad przeprawą do Sycylji i Afryki. Alaryk bowiem ze skarbami całej Italji, którą złupił, zamierzał przejść przez Sycylję do Afryki, by tam założyć nową spokojną ojczyznę. Zaskoczony jednak nagle przedwczesną śmiercią, usunął się z tego świata. Opłakując go Wizygotowie odprowadzili z koryta rzekę Busentus koło Konsencji, w środku koryta przy pomocy gromady jeńców wykopali grób i złożyli w nim Alaryka z wielu skarbami, poczem znów wodę do koryta wpuścili i aby nikt nigdy miejsca nie poznał, pozabijali wszystkich kopiących, władzę zaś królewską oddali Ataulfowi, krewnemu Alaryka. Ataulf opuścił Italję (r. 412) i podążył do Gallji, (gdzie Wizygotowie założyli swoje państwo rozszerzone następnie na Hiszpanję).

Zalew Alanów, Swebów i Wandalów.

Dla ochrony Italji przed najazdem Wizygotów, a następnie wielkiej hordy germańskiej pod wodzą Radagaisusa ściągnął Stylichon załogi rzymskie z nad Renu, zdając obronę stolicy na osiedlonych nad Renem Franków.

Orozjusz VII 40. 3, 9).

(W r. 406) plemiona Alanów, Swebów, Wandalów, a z nimi wiele innych, starły Franków, przeszły przez Ren, wtargnęły do Gallji i niepowstrzymanym pędem dotarły aż do Pirenejów. Zatrzymane chwilowo o ich wał, rozlały się po sąsiednich prowincjach.

(W r, 4.09. korzystając z walk wewnętrznych w Hiszpanji) ludy te, wałęsające się po Gallji otwarły sobie zaporę Pirenejów i wtargnęły do prowincyj hiszpańskich.

Wandalowie przeszli stąd w r. 429 pod wodzą Geiseryka do Afryki płn., gdzie założyli własne państwo.

Attyla (433 - 453).

(Jordanes, . Hist. Gotów 35).

Attyla, zabiwszy podstępem brata swego Bledę, który panował nad wielką częścią Hunnów, lud cały pod swojem zjednoczył panowaniem i zebrawszy wiele innych ludów, które miał wówczas pod swoją władzą, zamierzał podbić pierwsze ludy świata. Wojsko jego miało wynosić 500.000 ludzi.

Był to mąż stworzony do wstrząśnięcia świata, postrach wszystkich krajów, człowiek, który w niepojety sposób wszędzie zgrozę wzbudzał przez straszliwą sławę, jaka się o nim rozeszła. By potęga, jaką ten dumny człowiek posiadał, nawet w ruchach ciała się okazywała, kroczył pychą nadęty, to tu, to tam zwracając swe oczy. Zamiłowany był w wojnach, ale sam był powściągliwy w walce, siła jego największa leżała w rozumie. Błagającym dawał się przejednać, przyjętym raz w poddaństwo okazywał łaskę. Niskiego był wzrostu, szerokie miał piersi, głowę nieco za dużą, oczy małe, brodę rzadką, włosy przyprószone siwizną, nos płaski, ciemną skórę, cechy, które znamionowały jego pochodzenie.

Bitwa na polach Katalońskich 451 r.

(Jordanes. Historja Gotów 38-40, skróc.).

Obie strony spotkały się na polach Katalońskich. Na prawem skrzydle rzymskiem stał król Teodoridus z Wizygotami, na lewem Aecjusz, podpora wówczas zachodniej połaci państwa, z Rzymianami, w środku zaś umieścili Sanguibana, króla Alanów, kierując się przezornością wojskową, aby tego, któremu nie dowierzali, objąć oddziałami wojsk pewnych. Po stronie przeciwnej w ten sposób był szyk ustawiony, że w środku stał Attyla ze swymi najdzielniejszymi, a skrzydła zajmowały liczne i rozmaite ludy, które władzy jego podlegały. Między niemi wyróżniało się wojsko Ostrogotów pod wodzą braci Walamira, Teodemira i Widemira. Była tam i wielka gromada Gepidów pod wodzą głośnego króla Ardaryka, który z powodu nadzwyczajnej wierności wobec Attyli w radzie jego uczestniczył. Pozostała zaś rzesza królów i naczelnicy rożnych ludów, jakby trabanci na skinienie Attyli baczyli i gdy oczyma dał znak, każdy bez najmniejszego szemrania ze strachem i drżeniem się zbliżał, albo spełniał wydany rozkaz. Attyla, król wszystkich królów, nad wszystkimi przewodził, sam wszystkiem kierował. Zachęcone słowami jego szeregi z zapałem rzuciły się do walki. Obecność króla nawet ociągającym się nie pozwalała pozostawać w tyle. Ścierają się wręcz, wszczyna sie olbrzymia i straszliwa walka, zacięta i uporczywa, jakiej równej nie znają żadne dawne zieje. Jeśli się godzi wierzyć starszym, to potok o niskich brzegach, przepływający przez wspomniane pole, wezbrany strumieniami krwi z ran poległych, przemienił się w rzekę rwiącą i ci, którzy skutkiem zadanej im rany dotkliwe cierpieli pragnienie, losem nieszczęsnym zmuszeni stad napój czerpali, pijąc krew, którą z ran wylali. Wśród tego król Teodoridus, który objeżdżał wojsko zagrzewając je do walki, strącony został z konia i stratowany nogami swoich zakończył życie w podeszłej starości. Inni powiadają, że zabity został pociskiem niejakiego Angada ze strony Ostrogotów. Wówczas Wizygotowie oddzieliwszy się od Alanów, uderzyli na gromady Hunnów i niewiele brakowało, a byliby zabili Attylę, gdyby wpierw przezornie nie uciekł i nie zamknął się razem ze swoimi w obozie, który zamiast wału otoczył wozami. A choć kruche to było obwarowanie, tam jednak szukali ocalenia życia ci, którym niedawno przedtem żadne mury nie zdołały się oprzeć. W ciemnej już nocy Torismund, syn króla Teodorida, w przekonaniu, że do własnych szeregów przybywa, wpadł, nie zdając sobie z tego sprawy, na wozy nieprzyjacielskie. Mężnie walczącego któryś z nieprzyjaciół zranił w głowę i strącił z konia, ocalił się jednak dzięki przezorności swoich i wycofał się z walki. Podobnie i Aecjusz, oddzielony od swoich w zamęcie nocnym tułał się wśród nieprzyjaciół, trwożnie się dowiadując, czy Gotowie nie ponieśli klęski, aż przybył do obozu sprzymierzeńców i resztę nocy przepędził pod ochroną tarcz. Kiedy nazajutrz o świcie zobaczyli, że pole jest zasłane stosami trupów, a Hunnowie nie śmią wypaść, uznali się za zwycięzców, wiedząc, że Attyla tylko wielką klęską złamany usuwa się od walki.

Opanowanie Rzymu przez Wandalów w r. 455.

(Wiktor, biskup tonneński . Chronica. Mon. Germ. Auct. ant. XI p. 186).

(W r. 455) cesarz Walentynjan został podstępnie zgładzony na polu Marsowem w Rzymie przez patrycjusza Maksymusa, poczem tenże Maksymus objął władzę cesarską, ale tylko na 77 dni. Wdowę po Walentynjanie (Eudoksję) pojął za żonę, nie pozwalając jej nawet na żałobę pa mężu. Obawiając się przybycia Geiseryka, króla Wandalów, pozwolił każdemu, co zechce, opuścić miasto, zanim jednak sam zdołał ujść z Rzymu, jak to zamyślał, zastał zabity, członki jego pocięto i wrzucono do Tybru. W 3 dni po zabiciu Maksymusa, Geiseryk, król Wandalów, wkroczył da Rzymu, w przeciągu dni 14 ogołocił miasto ze wszelkich skarbów i uprowadził ze sobą żonę i córki Walentynjana, jakoteż wiele tysięcy jeńców. Dzięki wstawiennictwu papieża Leona powstrzymał się jednak od podpaleń, znęcań i mordów.

(Prokopjusz l. De bello Vandalico I 4. 37-85, 5, 1-6).

Oburzona na Maksymusa Eudoksja wysłała do Kartaginy prośbę do Geiseryka, aby pomścił Walentynjana,a ją samą wyrwał z rąk tyrana. Geiseryk wyprawi się do Italji z wielką flotą, nie poco innego, jak tylko dlatego, ponieważ spodziewał się zdobyć wielkie skarby. Przybywszy do Rzymu, gdzie nikt nie stawiał mu oporu, opanował pałac cesarski, wziął do niewoli Eudoksję wraz z córkami jej i Walentynjana, Eudoksją i Placydją, i naładowawszy okręty wielką ilością złota i innego mienia popłynął z powrotem da Kartaginy. Nie oszczędzał przytem ani spiżu ani czegokolwiek innego z pałaców cesarskich. Złupił też świątynię Jowisza Kapitolińskiego, a nawet zabrał połowę jej dachu, który był zrobiony z najlepszego spiżu grubo złoconego, tak, iż przedstawiał wspaniały, podziwienia godny widok. Jeden z okrętów Geiseryka, który wiózł statuy zatonął podobno, z wszystkiemi innemi zawinęli Wandalowie do portu kartagińskiego. Eudokję dał za żonę najstarszemu synowi Hunerichowi, drugą zaś córkę, która już była zamężna, razem z matką Eudoksją wysłał do Bizancjum na żądanie cesarza.

Stanowisko chrześcijan wobec zalewu barbarzyńców.

(Orozjusz, VII 49, 7-9).

Barbarzyńcy, wyrzekłszy się swych mieczy, zabrali się do pługów i pozostałych między nimi Rzymian szanują jakby sprzymierzeńców swoich i przyjaciół, tak, że znajdują się już między nimi niektórzy Rzymianie, którzy wolą znosić w ubóstwie wolność, niż udręczenia podatkowe Rzymian. Gdyby wszelako dla tego jedynie barbarzyńcy zostali wpuszczeni w rzymskie granice, że wszędzie na Wschodzie i na Zachodzie kościoły Chrystusa zapełniają się Hunnnami, Swebami, Wandalami, Burgundami i niezliczonemi tłumami wiernych rożnych innych ludów, to należałoby, zdaje się, chwalić i wysławiać miłosierdzie Boga, że tyle ludów, chociaż i z upadkiem naszego pastwa, doszło do poznania prawdy, której nie byliby mogli znaleść, jak tylko przy tej sposobności. Cóż to szkodzi chrześcijaninowi, do życia wiecznego dążącemu, kiedy i w jakich warunkach usunie się z tego świata?

Koniec zachodnio-rzymskiego cesarstwa.

(Prokopjusz, De bello Gothico I 1, 2-8).

Współcześnie z ces. Zenonem, panującym w Bizancjum, w zachodniej części państwa piastował rządy Augustus, nazywany przez Rzymian zdrobniale Augustulu. Właśnie zaś niedawno ojciec jego, Orestes, człowiek bardzo zręczny, sprowadził był do Rzymu, jako sprzymierzeńców Skirów, Alimów i inne plemiona gockie. Im więcej zaś wzmagał się u nich wpływ barbarzyńców, tem więcej upadało znaczenie żołnierzy rzymskich i Rzymianie doznawali gwałtów od tyranizujących ich przybyszów, występujących pod piękną nazwą sprzymierzeńców. Ci zmuszali ich zuchwale do robienia im choć z niechęcią wielu różnych ustępstw, a wkoncu zażądali, aby ich przypuścić do podziału wszelkiej ziemi uprawnej w Italji. Trzecią jej część kazali Orestesowi dać sobie, a kiedy się na to wcale zgodzić nie chciał, zaraz go zabili. Był zaś między nimi niejaki Odoaker, należący do kopijników cesarskich. Ten przyobiecał im, że spełni ich żądania, jeśli go na tron wyniosą. Zagarnąwszy w ten sposób rządy, nic zresztą cesarzowi nie zrobił złego, lecz pozwolił mu pędzić nadal życie w stanie prywatnym. Barbarzyńcom zaś przydzielił trzecią część ziemi i w ten sposób bardzo silnie związał ich z sobą.

Justynjan (521-565).

Corpus iuris civilis.

(Przedmowa do Instytucyj Justynjana).

W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Imperator Cezar Flawjusz Justynjan, zwycięzca Alamanów, Gotów, Franków, Germanów, Antów, Alanów, Wandalów, Afrykan, Pobożny, Szczęśliwy, Sławny, Zwycięzca i Triumfator, zawsze Dostojny do żądnej poznania praw młodzieży.

Majestat cesarski nie tylko orężem winien by zdobny, ale i prawami zbrojny, by można należycie rządzić w jednym i drugim okresie czasu, zarówno w wojnie jak pokoju, a cesarz rzymski okazał się zwycięzcą nietylko w walkach z nieprzyjaciółmi, lecz także na drogach prawa, usuwając niegodziwość złośliwych oskarżycieli i był w równej mierze najsumienniejszym stróżem prawa, jak triumfatorem nad zwyciężonymi nieprzyjaciółmi.

Jedną i drugą drogę z największą czujnością i największą przezornością przy Bożej pomocy odbyliśmy. Mozoły nasze wojenne znają barbarzyńskie ludy, pod jarzmo nasze podbite. Zarówno Afryka jak inne niezliczone prowincje po tak długim okresie czasu dzięki zwycięstwom naszym, przez Bóstwo niebieskie nam użyczonym, ponownie pod rzymskie panowanie i władzę naszą poddane dają temu wymowne świadectwo. Wszystkie zaś ludy rządzone są według praw przez nas ogłoszonych czy ułożonych. Kiedy postanowienia cesarskie przedtem w zamęcie pogrążone doprowadziliśmy do przejrzystej zgodności, zkolei rozszerzyliśmy naszą troskę także na niezmierzone tomy starej nauki i pracy rozpaczliwej, krocząc niejako przez środek głębiny, dokonaliśmy dzięki niebieskiej już życzliwości. Po ukończeniu tego przy Bożej pomocy zaprosiwszy Trybonjana, męża znakomitego, ministra spraw wewnętrznych, byłego ministra sprawiedliwości, jak również Teofila i Doroteusza mężów znamienitych, których biegłość i znajomość praw jak również wierność wobec naszych rozkazów w wielu już wypadkach stwierdziliśmy, wydaliśmy im polecenie, aby ułożyli z naszego upoważnienia i według naszych wskazówek podręcznik do nauki prawa (instytucje), a to dlatego, abyście mogli pierwszych elementów praw uczyć się nie ze starych bajek, lecz poznawać je z blasku cesarskiego, a uszy i umysły wasze nie przyjmowały nic nieużytecznego ani też fałszywego. To co dawniej poprzednikom waszym udawało się zaledwie po czteroletniej nauce, że mogli przystąpić do czytania rozporządzeń cesarskich, wy możecie odrazu* podjąć, znalazłszy się w tem szczeliwem położeniu, że i początek i koniec nauki prawa daje wam cesarskie rozporządzenie. A więc po 50 księgach Wyciągów, w których zestawione jest całe dawne prawo (tzw. Digesta lub Pandectae) na rozkaz nasz sporządzonych przez tegoż wybitnego męża Trybonjana, jak również innych znakomitych i wysoce uczonych mężów, poleciliśmy sporządzić ten podręcznik podzielony na 4 księgi, aby dawał pierwsze elementy całej nauki prawa. Kiedy podręcznik ten ułożony na podstawie wszystkich dawnych podręczników, zwłaszcza zaś Gajusza, jakoteż na podstawie wielu innych dziel, przedstawili nam wspomniani trzej uczeni, przeczytaliśmy i uznaliśmy go, a zarazem przystosowaliśmy najzupełniej do niego moc obowiązująca naszych rozporządzeń. Z największą więc pracowitością i gorącym zapałem uczcie się tych praw naszych, a niech wam przyświeca najpiękniejsza nadzieja, że po przerobieniu całego zbioru praw, będziecie mogli zarządzać naszem państwem w tych jego częściach, które wam będą powierzone.
Dan 21 listopada w Konstantynopolu za trzeciego konsulatu pana naszego Justynjana, wiekuistego cesarza (w r. 533).

Chrześcijaństwo a kultura pogańska

Niechęć do kultury pogańskiej.

(Sulpicjusz Sewerus, Vita S. Martini praef. 3 - 4, I 1 - 3).

(Proszę czytelników), aby raczej na rzecz niż na słowa baczyli i spokojnie to znosili, jeśli uszy ich urazi błędny może język, bo królestwo Boże polega nie na wymowie, lecz, na wierze. Niechże też pamiętają, że zbawienie zwiastowali światu rybacy, nie mówcy, chociaż i to także mógłby Pan zrobić, gdyby to było pożyteczne...

Bardzo wielu śmiertelników w próżności swojej oddanych dążeniu do sławy tego świata, w tem szukało wiecznej, jak sądzili, pamięci swego imienia, że piórem swojem sławili życie sławnych mężów. Dla tamtego jednak błogosławionego i wiekuistego życia to ich staranie żadnego nie miało znaczenia. Cóż bowiem za korzyść mieli oni sami ze sławy pism swoich, która zginie wraz z ich światem, albo co zyskała potomność z czytania o walkach Hektora lub ze studjowania filozofji Sokratesa? Nietylko naśladowanie ich byłoby największą głupotą, lecz samo zaniechanie walki najzaciętszej przeciw nim - szaleństwem. Oni bowiem ceniąc życie ludzkie tylko według obecnych czynów, złożyli nadzieje swoje w bajkach, dusze w pomnikach, sadzili, że należy się uwiecznić tylko w pamięci ludzkiej, podczas gdy obowiązkiem człowieka jest dążyć raczej do wiekuistego życia, aniżeli do wiekuistej pamięci, i to nie przez pisanie, wojowanie czy filozofowanie, ale przez pobożne, świątobliwe i religijne życie.

Przywiązanie do autorów klasycznych.

(Św. Hieronim. Epist. 22, 30).

Gdy przed wielu laty usunąłem się z domu od rodziców, siostry i krewnych, ze względu na królestwo niebieskie i podążyłem do Jerozolimy, nie zdołałem przecież wyrzec się bibljoteki, którą sobie zebrałem w Rzymie z największem staraniem i wysiłkiem. To też nieszczęsny pościłem, by czytać potem Tulljusza (Cycerona), a po częstych czuwaniach nocnych, po łzach, które mi płynęły na wspomnienie dawnych grzechów, Plauta brałem do ręki. A jeśli kiedy przyszedłszy do siebie, zacząłem czytać proroków, raził mnie język ich nieokrzesany i ponieważ nie widziałem światła ślepemi oczyma, winę tego przypisywałem nie oczom, lecz słońcu. Gdy się tak ze mnie naigrawał stary wąż, w środku prawie okresu postnego ciało moje wyczerpane opanowała gorączka, i trwając nieprzerwanie, tak zżarła członki nieszczęsne, że ledwo kości ze mnie zostały. Gotowano mi już pogrzeb, a w ziębnącym już zupełnie ciele jedynie tylko w piersi kołatało się jeszcze ożywcze ciało ducha, gdy nagle porwany duchem postawiony zostałem przed trybunałem sędziego. Tyle tam było światła i tyle blasku promieniującego od jasności stojących wokół, że upadłszy na ziemię, nie śmiałem spojrzeć do góry. Zapytany kim jestem, odpowiedziałem, że jestem chrześcijaninem.

Lecz ten, który siedział na Pierwszem miejscu, rzecze "Kłamiesz, ty jesteś Cyceronjaninem a nie chrześcijaninem. Gdzie bowiem skarb twój, tam i serce twoje!". Zamilkłem natychmiast i wśród razów bicza, bo chłostać mię kazał, począłem mówić, jęcząc: "Zlituj się nade mną, Panie, zlituj się nade mną...". Wreszcie ci, którzy stali opodal, upadłszy do kolan przewodniczącego, poczęli go prosić, by wybaczył młodości, zostawił błądzącemu czas na skruchę, a doskonal kaźni później, jeślibym jeszcze kiedy czytał dzieła pogańskie. Wówczas i ja począłem się zaklinać i zapewniać: "Panie, jeśli kiedykolwiek mieć będę księgi świeckie, jeśli je czytać będę, znaczyć ta będzie, że się Ciebie zaparłem".

Zwolniony na skutek tych słów przysięgi wracam na świat i ku zdumieniu wszystkich otwieram oczy zalane takim strumieniem łez, że nawet u niedowierzających wzbudziłem wiarę. Nie był to sen głęboki ani też czcze majaki, które nas często łudzą. Wyznaję, że miałem sine barki i czułem ciosy jeszcze i po śnie, z takim też odtąd zapałem czytałem księgi świeckie, z jakim przedtem nie czytywałem świeckich.

Pojednanie chrześcijaństwa z kulturą pogańską.

(Św. Grzegorz z Naz.. Or. XLIII in laudem Basilii Magni. 11).

Sądzę, że wszyscy rozumni ludzie zgodzą się na to, iż miedzy dobrami ludzkiemi pierwsze miejsce zajmuje wykształcenie i to nietylko to szlachetniejsze - chrześcijańskie, które gardząc powabem i wdziękiem mowy, ogłada się jedynie na zbawienie, ale i świeckie, którem wielu chrześcijan w nieświadomości swej gardzi, jako zdradzieckiem i niebezpiecznem, a od Boga odwodzącem. Jak bowiem nie powinniśmy gardzić niebem, ziemią, powietrzem i rzeczami, które z nich powstały dlatego, że niektórzy źle je pojęli, czcząc jako Boga, to co jest tworem boskim, ale przeciwnie, co z nich jest użyteczne, używamy do utrzymania i upiększenia życia, a unikamy, co jest niebezpieczne. Podobnie dalej jak ognia, pokarmów, żelaza i innych rzeczy nie uznajemy za bezwzględnie użyteczne lub bezwzględnie szkodliwe, lecz zależnie od tego, jak ich kto używa tak samo i z tych tworów literackich przejmujemy to, co umysł wyostrza i do badania przysposabia a odrzucamy, co do demonów, na manowce i w otchłań zatraty prowadzi. Toż ze studjów tych korzystamy dla pogłębienia pobożności, przy pomocy nauki niższego rzędu, poznając wyższą, wyzyskujemy słabość pierwszej do umocnienia nauki chrześcijańskiej. Nie należy więc lekceważyć świeckiego wykształcenia, jak się to niektórym wydaje, przeciwnie za głupców i nieokrzesanych należy uważać tych, którzy takie żywią przekonanie, bo ci chcieliby widzieć wszystkich podobnymi sobie, aby ukryć swe nieokrzesanie wśród ogólnego i uniknąć zarzutu braku wykształcenia.